niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 7

Kiedy otworzyłam oczy zupełnie nie wiedziałam gdzie jestem . Słońce świeciło mi prosto w twarz więc przy okazji jeszcze ono nie pozwalało mi ocenić miejsca mojego położenia . Jedyne co mogłam się domyślić , że leżałam w łóżku , dużym łóżku oraz nie moim . Usiadłam na brzegu i zaczęłam szukać swojego telefonu . Wtedy zobaczyłam swoją torbę na fotelu . Kiedy schodziłam dywanika poślizgnęłam się i wywaliłam się robiąc przy tym wielki hałas . Kiedy ja próbowałam się pozbierać do pokoju wpadł Bartek .
- Boże ! Nic Ci się nie stało Mała ?? - podbiegł do mnie i pomógł się pozbierać .
- Nie nic mi nie jest oprócz tego , że trochę mnie tyłek boli .
- To dobrze . To przez ten dywanik ?
- Tak . Poślizgnęłam się . 
- Dobra od razu go wywalę . - po tych słowach wziął dywaniki i rzucił nim gdzieś w kąt - Dobra a teraz powiedz mi czy się wyspałaś  i czy jesteś głodna ??
- Wyspałam się oraz jestem bardzo głodna . - powiedziałam z uśmiechem na twarzy .
- To zapraszam milady na śniadanie .
Poszłam za nim . Trafiłam do dużej przestronnej kuchni połączonej z jadalnią . Usiadłam  przy stole na wyznaczonym przez Bartka miejscu . Po chwili postawił przede mną talerz z tostami z serem . Na jednym narysował keczupem krzywy kwiatek , a na drugim słoneczko . Sam usiadł na przeciwko i wpatrywał się we mnie jak jadłam .
- No co się tak paczysz ?? - powiedziałam z pełną buzią - Głodnego człowieka nie widziałeś ??
- Nie mówi się z pełną buzią Głuptasie . - zaczął się śmiać .
Do końca mojej konsumpcji nie odzywaliśmy się do siebie , a Bartek nadal się na mnie gapił . Kiedy skończyłam jeść Bartek sprzątnął mój talerz do zmywarki i usiadł na przeciwko mnie .
- Wika ? - zapytał nie śmiało , cała jego pewność siebie odpłynęła gdzieś daleko .
- Tak Bartek ??
- No bo .. Ja ten tego .. - zaczął się jąkać .
- Bartuś spokojnie . - położyłam swoją dłoń na jego leżącej na stole .
- Przepraszam . - powiedział cicho patrząc mi się głęboko w oczy - Przepraszam Cię za ten incydent wczoraj wieczorem . Czasami nie umiem się opanować z moimi żartami . Wiem jestem kompletnym idiotą , kretynem największym na tym świecie debilem jakiego można spotkać . Ja Cię naprawdę tak straszliwie przepraszam .
- Bartuś nie mów tak o sobie . Najlepiej zapomnijmy o tym co się wydarzyło wczoraj na tej ulicy . Wybaczam Ci . - popatrzyłam mu się głęboko w ten cudowny błękit oczy .
- Ale Wika naprawdę mi wybaczasz ??
- Tak . Ale nie waż się tego robić nigdy więcej .
- Obiecuję na miłość mojej mamusi . - powiedział kładąc rękę na sercu .
- Dobra mamusi w to nie mieszaj . - powiedziałam i zaczęłam się śmiać - A teraz proszę Cię podrzuć mnie do domu bo mam dość tego stroju oraz pragnę się odświeżyć .
- Już się robi milady . W sumie to pójdziemy na piechotę bo to na sąsiednim osiedlu .
- Ok .
Po piętnastu minutach byliśmy pod drzwiami mojego mieszkania . Kulturalnie pożegnałam się z Kurkiem i umówiłam się z nim na wieczorny spacer . Kiedy tylko zamknęłam drzwi , pognałam jak Struś Pędziwiatr do łazienki bo czułam jak moja wanna mnie wzywa .
Po ponad godzinnym romansie z wanną postanowiłam zrobić obiad .Kiedy wychodziłam z łazienki w samym ręczniku , bo oczywiście nie wiedziałam do czego służy szlafrok , ktoś zadzwonił do drzwi . Bez większego namysłu otworzyłam . Za nimi stał Marcin i lustrował mnie od czubka głowy po same palce u stóp .
- Cześć . - przerwałam ciszę .
- Czeeeść . Chciałem pożyczyć trochę cukru . No ale widzę , że nie w porę . - powiedział zszokowany .
- Jasne wchodź . Akurat wyszłam z łazienki . Ale już lecę się ubrać .
Po chwili w moim salonie .
- No dobra wcale nie przyszedłem po cukier . Chciałem poznać moją nową sąsiadkę z naprzeciwka . Bo sąsiad z góry powiedział , że jakaś niezła laska . Tylko nie bij . Ja tylko go cytuję . - słowa same z niego wychodziły  , a mi stopy przymarzały do podłogi .
- Ok , ok . Nie będę biła . A teraz lecę się ubrać . - poleciałam do sypialni , a z sypialni do mojej wielkiej garderoby .
Wrzuciłam na siebie dres , dużą bluzę przez głowę z kapturem , a na stópki założyłam puchowe skarpetki . Wróciłam do salonu , a tam Marcin stał przy jednym z regałów i z każdą książką oczy wychodziły mu z orbit   . Ale trudno mu się nie dziwić . W mojej prywatnej bibliotece były książki napisane po polsku , angielsku , hiszpańsku , francusku , włosku . Można było też trafić na takie po arabsku . Jednak tych było najmniej .
- Łał dziewczyno ! Znasz arabski ?
- No tak trochę . Ale tylko mówię , a czytać się uczę .
- Niesamowite . A trudy do nauczenia jest ??
- A co chcesz się uczyć ??
- Nie tak tylko pytam . Pewnie dla ciebie żaden język nie jest trudny jak znasz ich sześć .
- Siedem . Nie przepraszam osiem .
- Ja pierdzielę !! - teraz to mu naprawdę oczy z orbit wyszły , a ja zaczęłam się śmiać - To wymieniaj !
- Polski , angielski , włoski , francuski , hiszpański , niemiecki , arabski . No i niedawno zakończyłam kurs portugalskiego .
- Niesamowita jesteś . Dobra , a teraz mi powiedz czy mi pożyczysz jakąś książkę ?
- Swojemu sąsiadowi mam nie pożyczyć ? Jasne bierz co chcesz . - po moim ostatnim zdaniu zaczęliśmy się obydwoje śmiać .
Po chwili Marcin z trzema książkami kierował się ku wyjściu .
- A i jeszcze zapomniałem . - po tych słowach przerzucił mnie przez swoje ramię .
- Ejj postaw mnie natychmiast na ziemi !!
- Powiedziałaś , że mam brać co chcę no to biorę .
- Marcinie Możdżonku postaw mnie natychmiast na ziemi bo inaczej nie pozwolę Ci pożyczyć tych książek ! - po tych słowach stałam już na ziemi - A jak jeszcze raz mi coś takiego zrobisz to wykastruję Cię łyżeczką od herbaty . - po tych słowach usłyszałam już tylko trzaśnięcie drzwiami , a Marcina nie było .
Wróciłam do siebie . Postanowiłam jednak zrobić ten obiad . Nie za bardzo mi wyszedł no ale dało się zjeść . Z pełnym brzuchem zabrałam się za robienie porządku w zdjęciach z wczorajszego dnia . Kiedy skończyłam zrobiła się 20.30 . Miałam tylko pół godziny żeby się ogarnąć do spaceru z Kurkiem . Pobiegłam szybko wybrać strój . Padło na czarną bluzkę do tego beżowe rurki oraz czerwona marynarka . Na nogi czarne balerinki .Jeszcze tylko lekki makijaż , torebka na ramię i jestem gotowa .  Równo 21.00 wybiegłam z mieszkania . Stwierdziłam , że nie mam czasu na windę . Na schodach wpadłam na Marcina , który krzyknął na mnie , że mój książę czeka już przed blokiem . Za tego księcia zgromiłam go spojrzeniem . Wyszłam z budynku , a tam faktycznie Bartek siedział na ławce .


-----------------------------------------------------------------------------
Jej jest siedem !
Nie za bardzo mi się podoba .
Ale ósmy będzie ciekawszy :)
Tak więc :

POZDRAWIAM  I  KOMENTUJCIE !!!

2 komentarze:

  1. łoo jeenyy :d ile jezyków. Mała szalejesz. Dobra czytam dalej, bo już sie doczekać nie mogę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Śmieje się jak głupia ;) jest super ;)

    OdpowiedzUsuń