niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 26

Kiedy rano się obudziłam ujrzałam na wyświetlaczu mojej komórki piątą zero zero . To jakieś szaleństwo . Żeby było ciekawiej jestem wyspana . Cóż może chociaż Bartka nie będę budzić . Wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam do łazienki . Tam wzięłam szybki prysznic i związałam włosy w wysoki koński ogon . Wyszłam w samym ręczniku i zabrałam z szafy białą bokserkę , czerwoną bluzę reprezentacji , czarne rurki i weszłam z powrotem do łazienki . Ubrałam się i zaczęłam pakować swoje rzeczy z racji , że dzisiaj mieliśmy już wracać do Polski . Po jakiejś godzinie obudził się Bartek , a raczej ja go obudziłam moim krzątaniem się w jedną i drugą stronę .
- Kochanie dlaczego nie śpisz ? - zapytał jak skapnął się że nie leżę obok niego .
- Bo nie mogłam spać . Ale ty śpij .
- Chodź tu do mnie . - zachęcił mnie klepiąc miejsce obok siebie .
- O Jezu Kurek co ja się z tobą mam .  - westchnęłam , zamknęłam walizkę i położyłam się obok niego .
- Ale ty wiesz , że my mamy dzisiaj wracać do domu i mamy wcześniej śniadanie . - powiedziałam po chwili .
- Wcześniej to znaczy , o której ? - zapytał .
- Wcześniej to znaczy godzinę wcześniej niż zawsze , a to oznacza , że musisz wstawać bo się nie wyrobisz , a obstawiam , że się jeszcze nie spakowałeś . - powiedziałam , a ten zaczął wstawać .
- O Jezu Wiktoria co ja się z tobą mam . - zajęczał , a ja wybuchłam śmiechem . Po chwili zostałam sama w moim pokoju . Skończyłam się pakować i wyszłam na śniadanie . Chyba reszta drużyny musiała nieźle zabalować bo byli z deka nieprzytomni i normalnego zdania nie można było z nimi zamienić . Po śniadaniu prosto do autobusu , a potem na lotnisko . Chyba tylko ja byłam w normalnym stanie bo już Bartka brał strach przed lataniem chociaż i tak było lepiej niż przed przylotem tutaj . Po wszystkich odprawach wsiedliśmy do samolotu , w którym wszyscy spali , a ja postanowiłam sobie popracować . Zgrałam wszystkie zdjęcia z naszej wyprawy do Kanady , a potem posłuchałam muzyki . Wylądowaliśmy w Monachium i udaliśmy się na obiad . Towarzystwo się obudziło i wszystko wróciło do normy . Przez to , że im dokuczałam zaczęli mnie łaskotać , a dokładniej Misiek i drugi Misiek ( patrz Winiarski i Kubiak ) . Tak więc przez resztę naszej podróży strasznie bolał mnie brzuch od śmiania się . Ludzie się na nas dziwnie patrzyli no ale to przecież reprezentacja Polski . Ona wszystko potrafi . Tak więc najpierw narobili mi wielkiego obciachu na lotnisku później w samolocie do Polski , a potem znowu na lotnisku tym razem w Polsce . Oczywiście powitała ich grupa kibiców . Jak już porozdawali autografy udaliśmy się do autobusu , który nas zawiózł do Spały . Tak znowu AA nie próżnował z treningami i chłopcy nie mieli nawet chwili wytchnienia . Zgadałam się z Martą co do naszego spotkania w Katowicach . Przez całe półtora tygodnia nie mogłam usiedzieć w miejscu . Wszędzie mnie było pełno . Aż w końcu nadeszła upragniona środa . Wtedy to też mieliśmy udać się ze Spały do Katowic . Droga z nimi w autobusie jest milion razy gorsza niż samolotem . Na początku się trochę pokłóciłam z Bartkiem o to kto ma siedzieć pod oknem . W końcu przesiadłam się gdzie indziej to jest na początek autobusu . Tam też zasnęłam . Kiedy otworzyłam oczy obok mnie siedział Kurek .
- Przepraszam . - powiedział skruszony i wręczył mi bukiecik kwiatów - Zerwałem je jak mieliśmy postój na jakiejś stacji benzynowej .
- No cóż . - przeciągnęłam i wzięłam ten "  bukiet " - Przeprosiny przyjęte .
- To dobrze bo ludzie na stacji się dziwnie na mnie patrzyli , a jak im wytłumaczyłem , że to po to żeby Cię przeprosić to życzyli mi powodzenia . - odetchnął z ulgą , a ja się do niego przytuliłam , a potem wybuchłam śmiechem - Nie śmiej się . Naprawdę tak było . 
- No dobrze , dobrze już się nie śmieję . - pocałowałam go policzek . Resztę drogi spędziliśmy na oglądaniu jakiegoś filmu po włosku . Był tak nudy , że Bartek zasnął już na początku . Mnie w końcu też zmorzył sen . Oczy otworzyłam kiedy mignęła mi za oknem tabliczka Katowice . Przeciągnęłam się i walnęłam przy okazji przez przypadek oczywiście Bartka w brzuch .
- Oj przepraszam Kochanie . - powiedziałam , a on otworzył oczy i dźgnął mnie tym swoim długim paluchem w mój brzuszek - Ej ja to zrobiłam przez przypadek .
- Ja też . - powiedział i pocałował mnie w czubek policzek  po czym wstał i poszedł po swój plecak. Podjechaliśmy pod nasz hotel , a tam tłum fanów . Szybko przemknęłam do środka , a chłopcy  musieli chwilę postać przed hotelem i porozdawać autografy . Dostałam kluczyk do swojego pokoju i od razu się do niego udałam . Może i podróż nie była jakaś długa ale to jednak podróż . Weszłam pod prysznic i trochę się odświeżyłam . Czekało mnie jeszcze dzisiaj spotkanie z moją Martą . Założyłam krótkie , dżinsowe spodenki , białą bokserkę z napisem : " I <3 MY BOYFRIEND " . Na nogi japonki i włosy w koczka . Okulary przeciw słoneczne na nos i jestem gotowa do wyjścia . Zjechałam windą na dół i wyszłam przed hotel . Niektórzy chłopcy jeszcze rozdawali autografy patrz mój Bartek . Przeszłam obok i tylko się do niego uśmiechnęłam . Poszłam do parku , w którym byłyśmy umówione obok fontanny . Usiadłam na ławce i rozejrzałam się do o koła czy może gdzieś nie ma już Marty . Wyjęłam telefon i napisałam jej smsa , że już na nią czekam . Po chwili dostałam odpowiedź , że za chwilę będzie . Przyglądałam się dzieciom , które bawiły się przy fontannie . Po chwili zauważyłam kobietę , którą była moja Marta. Od razu wstałam i do niej podbiegłam . Jak mnie tylko zobaczyła to też ruszyła w moją stronę przyśpieszonym krokiem . Wpadłyśmy w swoje ramiona . Jak już się wyściskałyśmy , usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy sobie opowiadać to co się działo odkąd się nie widziałyśmy . Marta twierdziła , że to definitywny koniec z Patrykiem , a ja opowiedziałam jej o moim życiu w Bełchatowie , o Bartku i obiecałam jej , że go jej przedstawię na piątkowym meczu . Kiedy zrobiło się zupełnie ciemno rozeszłyśmy się do swoich hoteli . Marta miała mieszkać w tym samym hotelu co ja ale tylko reprezentacje w nim mieszkają no i oczywiście sztaby . Kiedy dotarłam do hotelu było grubo po dwudziestej drugiej . W sumie to można było powiedzieć , że była dwudziesta trzecia . Wsiadłam do windy i wtedy rozdzwonił się mój telefon .
- Halo . - odebrałam .
- Wiktoria gdzie ty do jasnej ciasnej jesteś ? - spytał spanikowany Bartek .
- W windzie . - chciało mi się tak strasznie śmiać bo czasami jego opiekuńczość była nieznośna . Ale jednak to miłe wiedzieć , że ktoś się o Ciebie martwi i troszczy .
- W jakiej windzie ? - spytał zdziwiony .
- W naszym hotelu . Właśnie z niej wysiadam . - powiedziałam i wyszłam na korytarz .
- No nareszcie jesteś . - usłyszałam Bartka za swoimi plecami . Odwróciłam się do niego .
- Aż tak się martwiłeś ? Przecież wiedziałeś gdzie będę . - powiedziałam podchodząc do niego .
- No tak . Wybacz mi . - powiedział i zrobił minkę zbitego psa .
- Wybaczam . - wspięłam się na palce i złożyłam pocałunek na jego ustach .
- A co ja tutaj widzę ? - powiedział odsuwając mnie od siebie i lustrując wzrokiem - Czy ty przypadkiem chciałaś się mi podlizać ?
- No cóż . - zaczęłam znowu się do niego przybliżając - Nie . Po prostu nie miałam co na siebie założyć .
- Żartujesz sobie ze mnie ? Ty nie miałaś co na siebie założyć ? - spytał zdziwiony .
- No dobra . Nie będę się przed tobą tłumaczyć dlaczego akurat ta bluzka . Po za tym może lepiej idź spać bo jutro macie przecież trening . - powiedziałam , a następnie go pocałowałam i ruszyliśmy w stronę naszych pokoi .
- Dobrze mamo . - powiedział , a ja walnęłam go w ramię i przyśpieszyłam kroku - No przecież żartowałem .
- Dobranoc . - weszłam do swojego pokoju i zamknęłam mu drzwi przed nosem .

Dzisiaj krótko bo nie wiem co pisać .
Następny pewnie wyjdzie długi bo będę opisywać trzy dni ;d , a on może się pojawić we wtorek bądź środę :)

Jeżeli chcesz być informowany o nowych rozdziałach pisz na : 7589078 ( to moje GG ;d ) lub zostaw swój numer GG w komentarzu .
Nie informuję w żaden inny sposób tylko przez GG !


POZDRAWIAM  I  PROSZĘ  O  KOMENTARZE !!!

piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 25

Rano ledwo zwlekłam się z łóżka jak zwykle . Potem śniadanko i jedziemy na trening . Po treningu obiadek , a po obiedzie czas wolny . Potem jeszcze jeden trening na siłowni i kolacja . Po kolacji znowu do łóżeczka . I tak przez trzy dni . A po trzech dniach zaczynamy walczyć . Nie mogłam zasnąć w noc przed pierwszym meczem . Dopiero koło czwartej przyszedł upragniony sen . Na mecz założyłam ciemne dżinsy , koszulkę reprezentacji i swoje czarne Vansy . Włosy związałam w wysokiego koczka żeby mi nie przeszkadzały podczas mojej pracy . Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy , założyłam jeszcze bluzę reprezentacji z racji , że na dworze nie było za przyjemnie i udałam się do autobusu . Jak już się wszyscy zjawili udaliśmy się na mecz , który wygraliśmy . Biegałam jak głupia do o koła tego boiska i robiłam im zdjęcia . Po wygranym meczu weszłam na boisko i porobiłam im zdjęcia z bliska . Kiedy robiłam zdjęcie trenerom pod biegł do mnie Kurek i wbił się w moje usta . Wszyscy inni fotografowie od razu zaczęli nam robić zdjęcia . Kiedy już udało mi się od niego oderwać .
- Kurek debilu teraz będę wrogiem publicznym numer jeden . - powiedziałam i popatrzyłam się na niego ze smutną minką .
- Nie cieszysz się ? - zapytał zdziwiony .
- Nie . - powiedziałam i powróciłam do swojej poprzedniej czynności . Jednak nie dane mi to było bo Kurek złapał mnie w pasie , podniósł i przekręcił do siebie przodem .
- No co ty robisz ? - spytałam zdziwiona .
- Jak to co ? Odwracam Cię . - powiedział zdziwiony .
- No dobra co chcesz ? - zapytałam stając mu na stopach .
- No nie wiem . - zamyślił się i jednocześnie objął mnie tymi swoimi wielkimi łapskami na plecach i zaczął krążyć nim w okolicach zapięcia mojego stanika .
- Na pewno mogę Ci powiedzieć , że nie rozepniesz mi stanika na środku boiska . - powiedziałam .
- Kurde , a to jest akurat moje największe marzenie . - wyszeptał mi do ucha .
- To jak widać musi pozostać marzeniem . - zdjęłam jego ręce z zapięcia .
- Ej no Mała . - powiedział oburzony Kurek .
- Nie Mała tylko leć się rozciągać jutro macie kolejny mecz . - odepchnęłam go , a on pokazał mi język i udał się ze wszystkimi na salę gdzie mieli się rozciągać . Zebrałam cały swój sprzęt i dołączyłam do nich . Kuraś przez cały czas patrzył się na mnie tak tymi swoimi paczydłami , że w końcu się nad nim zlitowałam i jak już wszyscy się zbierali podeszłam do niego i pociągnęłam za koszulkę tak , że jego głowa znalazła się na wysokości mojej .
- Panie Kurek jak pan wygra jeszcze dwa mecze to pogadamy o seksie . - powiedziałam mu na ucho , a ten się uśmiechnął w geście tryumfu i powracając do pozycji wyprostowanej złapał mnie w tali i mocno przytulił .
- Dziękuję . - wyszeptał mi na ucho przygryzając jego płatek .
- Powiedziałam , że pogadamy nie obiecałam . - stwierdziłam , a on wszedł do szatni . Udałam się do autobusu jeszcze nikogo tam nie było oprócz oczywiście kierowcy . Usiadłam sobie z tyłu na środku  i zaczęłam przeglądać zdjęcia . Od razu parę mi się spodobało . Po chwili zaczęli pojawiać się siatkarze .  Wszedł Igła z kamerą .
- Ej Młoda , a tobie to nie za wygodnie na moim miejscu ? - zapytał .
- Teraz już Młoda . Mogę Ci Krzysiu powiedzieć , że jest strasznie wygodnie i niem mam zamiaru się stąd ruszać . - powiedziałam i pokazałam mu język .
- Czyli mam to załatwić inaczej ? - zapytał , a ja pokiwałam głową i powróciłam do mojego poprzedniego zajęcia .
- Zbyszek proszę Cię przetransportują tą panią z mojego miejsca . - powiedział do Bartmana , który akurat pojawił się w autobusie .
- Już się robi szefie . - zasalutował i skierował swoje kroki w moją stronę .
- Nawet nie waż się do mnie zbliżać . - powiedziałam do do Zbyszka , a ten wyjął z moich rąk aparat , wyłączył go , obłożył na siedzenie na bok i przeżucił mnie sobie przez ramię tak , że zwisałam głową w dół .
- Dziękuję mój pomagierze . - powiedział Krzysiek i rozsiadł się na moim wcześniejszym miejscu .
- Bartman palancie postaw mnie natychmiast na ziemi !  - zaczęłam go walić rękoma po plecach , a w tym samym momencie do autobusu wszedł Kurek z Miśkiem W. . 
- Ej Zibi zostaw moją kobietę w spokoju . - powiedział Kurek .
- No właśnie ! - tym razem zaczęłam jeszcze wierzgać nogami .
- Dobra , dobra już Cię stawiam . - po czym postawił mnie na podłodze .
- Krzysiu proszę Cię oddaj mi mój sprzęt . - powiedziałam podchodząc do niego .
- Proszę bardzo . - zabrałam wszystko co miałam zabrać i poszłam usiąść obok Bartka .
- Cześć Bartuś . - powiedziałam i usiadłam .
- Cześć Wikuś . - powiedział i objął  mnie ramieniem .
- Nie lubię jak tak do mnie mówisz . - powiedziałam i położyłam głowę na jego ramieniu .
- Ale ja lubię .
- Trudno . Masz tak do mnie nie mówić . - powiedziałam stanowczo i zamknęłam na chwilę oczy .
- No niech Ci będzie . - westchnął i pocałował mnie w głowę . Nagle zaczęła lecieć głośna muzyka z głośników Gumy .
- No to sobie odpoczęłam . - westchnęłam  i podniosłam głowę . Wzięłam aparat do ręki i zaczęłam pstrykać zdjęcia cieszącym się chłopakom . Kiedy dotarliśmy do hotelu od razu udaliśmy się na kolację . Po niej każdy udał się do swojego pokoju lub do fizjoterapeutów . Ja od razu weszłam pod prysznic i położyłam się do łóżka . Kiedy już prawie zasypiałam do mojego pokoju wpadł Winiarski .
- Młoda wstajemy Oliwier chce z tobą porozmawiać ! - krzyknął i zapalił światło .
- Pogadam z nim tylko zgaś to światło . - powiedziałam z zamkniętymi oczyma .
- Cześć Wiktoria ! - krzyknął Oli , który pojawił się na ekranie laptopa Winiara .
- Cześć Młody . - posłałam mu buziaka - Tęsknię za tobą .
- Ja za tobą też . Ale nie martw się zobaczymy się w Katowicach . -  pokazał rządek białych ząbków . 
- Już nie mogę się doczekać . Strasznie tu nudno bez Ciebie . - powiedziałam i zrobiłam smutną minkę .
- No ja wiem , że beze mnie jest zawsze nudno . - powiedział , a ja zaczęłam się śmiać . Porozmawialiśmy jeszcze chwilę , a potem padłam jak trup spać .
Następnego dnia Polacy znowu wygrali bez większych problemów , a ja dogadałam się z Igłą co do siedzenia na końcu .
Ostatniego dnia mieliśmy grać z Brazylią więc chłopcy chodzili jak jacyś nakręceni . Zdania normalnego nie dało się z nimi zamienić . Teraz już wiem jak działa na nich wielka Brazylia .  Po śniadaniu udaliśmy się na halę na krótki trening . Potem powrót do hotelu i obiad , a po obiedzie chwila wypoczynku i jedziemy na mecz . Po obiedzie poszłam do swojego pokoju w celu zdrzemnięcia się . Mecz miał się zacząć o dwudziestej więc pewnie wrócimy dopiero po północy do hotelu . Kiedy już położyłam się na łóżku i już prawie zasypiałam ktoś wparował do mojego pokoju .
- Wika nie śpij bo ja nie mogę spać . - powiedział Bartek , który był tym kimś .
- Bartek stul pysk . To , że ty nie możesz spać nie znaczy , że ja nie mogę . - powiedziałam nie otwierając oczu . Jak skończyłam mówić do mojego pokoju wpadła kolejna osoba , a jak się później okazało to nawet nie jedna , a sześć .
- Można wiedzieć co wy do cholery jasnej wszyscy robicie ? - zapytałam otwierając oczy i podnosząc głowę z poduszki .
- Jak to co przyszliśmy do Ciebie . - odpowiedział inteligentnie Kubi .
- Tyle to się domyśliłam . A wasze przyjście ma coś na celu ? - zapytałam .
- No cóż chcieliśmy z tobą po przebywać . - powiedział Krzysiek siadając u mnie na łóżku .
- No dobra przebywajcie sobie tylko macie być cicho . - powiedziałam  i położyłam się z powrotem . Zasnęłam . Kiedy się obudziłam wszyscy do o koła spali . Niestety nie mogłam wstać bo Igła dzielnie mnie przygniatał . Dlatego walnęłam go w głowę .
- Igła debilu wstawaj ze mnie . - powiedziałam .
- Co ? Gdzie ? Jak ? I dlaczego ja ? - zerwał się po czym znowu się położył . Ja zdążyłam już na szczęście wstać . Poszłam do łazienki . Kiedy wróciłam wzięłam swój telefon i jak zobaczyłam , która jest godzina od razu zaczęłam wszystkich budzić .
- Panowie wstajemy ! - krzyknęłam .
- Jeszcze chwilę mamo  . - powiedział po włosku Misiek W. . 
- Wiktoria wystarczy . - powiedziałam - Panowie bo pójdę po wiadro i zrobię wam prysznic .
- Już przecież wstaliśmy . - powiedział Pit , wstał i zabrał ze sobą Kubę i Zatora . Udało mi się jeszcze dobudzić dwóch Michałów i został mi tylko Krzysiu i Bartek .
- Krzysiu wstajemy .
- Już . - wymamrotał .
- Nie już . Tylko wstawaj . - powiedziałam , a on z zamkniętymi oczyma wyszedł z mojego pokoju . Został mi tylko Bartek .
- Kochanie wstajemy . - podeszłam i pogłaskałam go po policzku , a on wciągnął mnie na łóżko tak , że leżałam na nim .
- Wstanę jak dostanę buziaka . - powiedział z zamkniętymi oczyma .
- No niech Ci będzie . - westchnęłam po czym wpiłam się w jego usta . Nagle znalazłam się pod Bartkiem , a ten zaczął się rozkręcać i całować mnie coraz bardziej zachłannie .
- Bartuś - powiedziałam kiedy już udało mi się od niego oderwać - Kochanie proszę Cię poczekaj chociaż aż wrócimy z meczu na który za chwilę się spóźnimy .
- No niech Ci będzie . - powiedział i pocałował mnie jeszcze raz - Kocham Cię .
- Oj ja Ciebie też . - zaśmiałam się . Bartek poszedł do swojego pokoju , a ja przyszykowałam swój sprzęt i wyszłam do autobusu , który miał nas zawieźć na mecz . Po chwili wszyscy pojawili się w autobusie i pojechaliśmy na halę , na której rozgrywały się mecze . Jak już dojechaliśmy chłopcy poszli do szatni , a następnie rozgrzewać się , a ja postanowiłam sfotografować obiekt . Na hali zaczęli pojawiać się kibice . Po rozgrzewce zaczął się mecz . Oj długi on był bo to była pięciosetówka . Na szczęście wygrana dla nas . Chłopcy cieszyli się niemiłosiernie , a ja to wszystko uwieczniłam na zdjęciach . W drodze powrotnej jak zwykle śpiewali . Kiedy dojechaliśmy do hotelu udaliśmy się na kolację , która była specjalnie podawana dla tych którzy wracali z meczu . Tak jak przewidziałam było po północy więc nie miałam ochoty na żadne jedzenie . Udałam się prosto do swojego pokoju . Tam weszłam pod prysznic i zatopiłam się w przyjemności . Po tym jak już spod niego wyszłam wskoczyłam w piżamkę i moim jedynym celem było trafienie do łóżka . Kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam Bartka leżącego na moim łóżku i przeglądającego zdjęcia na moim aparacie .
- A ty co tutaj robisz ? - zapytałam siadając obok niego .
- Jestem . - odpowiedział i odłożył aparat na szafkę nocną - Jeżeli dobrze pamiętam to coś mi obiecałaś dwa dni temu i przed wyjściem na dzisiejszy mecz .
- Nie pamiętam przypomnij mi . - powiedziałam i położyłam się obok niego , a on wbił się w moje usta , a reszta była już tylko czystą przyjemnością .


Ale mam wenę . Sama sobie nie wierzę jak mi szybko idzie pisanie :)
Następny pewnie w niedzielę albo poniedziałek .


POZDRAWIAM  I  PROSZĘ  O  KOMENTARZE !

wtorek, 24 kwietnia 2012

Rozdział 24

... Charlesa . Od razu cała zdrętwiałam .
- Czego chcesz ? - zapytałam , sucho po francusku . A wszyscy  , którzy się wcześniej śmiali zamilkli  .
- Jak to czego Ciebie . Dałem Ci trochę czasu do namysłu . Czy jednak nie przystaniesz na moją propozycję . - odpowiedziałam , a ja mało co nie rzuciłam telefonem .
- Weź się ode mnie odpierdol chuju jebany ! - zaczęłam krzyczeć - Może i kiedyś uważałam Cię za przyjaciela ale teraz jesteś po prostu zerem ! Zostaw mnie w spokoju ! Nie chcę Cię znać ! Zapomnij , że istnieję !
- Wika spokojnie . - powiedział .
- Nie mam zamiaru być spokojna kiedy ty wpieprzasz mi się w życie i zawzięcie chcesz mi je skomplikować ! Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy ile ja w życiu przeszłam ? - kiedy wypowiedziałam ostanie zdanie prawie się rozpłakałam jednak udało mi się opanować drżenie głosu .
- Wiem doskonale ile przeszłaś i dlatego chcę być blisko Ciebie . - powiedział .
- Widzę , że nie docierają do Ciebie moje słowa . To powtórzę jeszcze raz . Zostaw mnie w spokoju ! - po tych słowach zakończyłam tą rozmowę i wyrzuciłam telefon na parkiet .
- Wika wszystko w porządku ? - zapytał Kuba podchodząc do mnie . Wzięłam dwa głębokie wdechy , podniosłam telefon i odpowiedziałam .
- Tak wszystko w porządku .  - starałam się aby głos nie zaczął mi drżeć .
- Mamy pewnie nie mówić Bartkowi ? - zapytał .
- Dobrze by było . - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego .
Po chwili na sali pojawili się wszyscy zawodnicy i trenerzy . Zaczął się trening . Po nim wszyscy udaliśmy się na kolację  po której była krótka pogadanka z Karoliną . Muszę przyznać , że jest w stu procentach profesjonalistką . Po rozmowie z Karoliną wszyscy rozeszli się do swoich pokoi . Bartek był cały w skowronkach . Nie wiedzieć zupełnie czemu . Szliśmy korytarzem trzymając się za ręce .
- Mała chodź do mnie . Porozmawiamy z moimi rodzicami na Skype . - pociągnął mnie do swojego pokoju .
- Ok . - odpowiedziałam i sztucznie się uśmiechnęłam .
- Ej Wiki co z tobą od naszego drugiego treningu jesteś jakaś taka nie obecna . - zaczął kiedy już usadowiliśmy się na jego łóżku , a jego laptop się włączał .
- No coś ty wszystko w porządku . - odpowiedziałam i znowu ten wymuszony uśmiech .
- Dobra koniec tego udawania . Gadaj co jest nie tak . Mnie nie oszukasz tym sztucznym uśmiechem . - powiedział poważnie .
- No dobra Bartek widzę , że nic się przed tobą nie ukryje . - położyłam głowę na jego torsie .
- No to powiedz co Ci leży na serduchu , że jakaś taka nie swoja jesteś .
- No dobra . Dzisiaj rano zaczął do mnie wydzwaniać jakiś prywatny numer . Zadzwonił dziesięć razy . Nie odebrałam bo telefon zostawiłam u was . Kiedy wróciłam po niego więcej razy nie dzwonił . Myślałam , że to może tata albo ktoś od taty . Jednak przed popołudniowym treningiem mój telefon znowu zadzwonił . Tym razem odebrałam . Był to Charles . - jego imię powiedziałam już prawie bezgłośnie . Reakcja Bartka była zupełnie przeciwna do mojej . Najpierw cały zesztywniał , a potem spokojnie zapytał przytulając mnie do siebie mocniej i podając chusteczkę .
- Wika kochanie czemu mi o tym nie powiedziałaś ?
- Bo ja Bartek - wydmuchałam nos po czym zaniosłam się jeszcze większym płaczem .
- No kochanie powiedz mi proszę . - pocałował mnie w czoło .
- Ja się bałam twojej reakcji . - wyszeptałam przez łzy .
- Oj Mała ale ty wiesz przecież , że możesz do mnie przyjść ze wszystkim i nawet bym powiedział , że byłbym bardzo szczęśliwy gdybyś robiła to bez namysłu i chciałbym być pierwszą osobą , która dowiaduje się o takich rzeczach . - powiedział spokojnie - Przecież wiesz , że Cię kocham , a jeżeli nie jesteś tego pewna to powtórzę jeszcze raz . Kocham Cię .
- Ja Ciebie Bartek też . Dziękuję za to , że jesteś i obiecuję , że będziesz teraz zawsze pierwszą osobą , która będzie się o wszystkim dowiadywała . - wychrypiałam przez łzy .
- No dobra , a teraz musimy porozmawiać z moimi rodzicami bo im obiecałem , że będzesz tym razem ze mną . - wziął na kolana laptopa .
- Bartek ale czy ty widzisz jak ja wyglądam . - powiedziałam z przerażeniem - Ja się tak ludziom nie pokarzę .
- Kochanie jak zwykle ślicznie wyglądasz więc nie wiem o co Ci chodzi . - pocałował mnie w dłoń , a ja i tak postanowiłam sprawdzić stan swojej twarzy przed lustrem . Poszłam do łazienki , a widok , który tam zobaczyłam wcale nie przerażał . Poprawiłam włosy , obmyłam twarz zimną wodą i wytarłam ją w ręcznik Bartka . Wyszłam z łazienki , a tak już Bartek nadawał z Kubą . Dosiadłam się do niego i zaczęliśmy razem rozmawiać . W sumie to ja powiem , że mam straszne huśtawki nastrojów . No ale cóż przed okresem kobieta zawsze tak ma . Wieczór minął nam bardzo spokojnie i przyjemnie .
Następny dzień zresztą też . Zresztą następny tez był taki jak każdy inny . Zamieszanie zaczęło się dopiero w dzień przed wyjazdem . Pakowanie i inne sprawy organizacyjne . Od dwóch dni latałam z aparatem nawet na stołówkę więc sfotografowane było nawet to co miałam na talerzu i to co inni mieli na swoich . To trochę dziwne , że Karolina nie leci z nami . Jak się dowiedziałam była potrzebna tylko na ten tydzień na zgrupowaniu . Zaczęło się pakowanie . Miałam najcięższy orzech do zgryzienia . No ale w końcu udało mi się zamknąć walizkę . Musiałam trochę rzeczy pochować do Bartka i Kubu i Pita . No i jeszcze u paru kolegów były moje rzeczy . No ale kto w ogóle zwracałby na to uwagę kiedy za niespełna dwanaście godzin mam siedzieć w samolocie  z przerażonym Kurkiem . Noc minęła mi niezbyt spokojnie . Obudziłam się jeszcze przed budzikiem i poszłam do łazienki . Wzięłam szybki prysznic , wskoczyłam w dres reprezentacji , w którym niestety musiałam podróżować . Włosy związałam w wysoki koczek , a na nogi założyłam adidasy . Przed wyjściem na śniadanie , które było dwie godziny wcześniej sprawdziłam czy wszystko na pewno zabrałam . Kiedy przeglądałam jeszcze raz plecak do mojego pokoju wparował Igła z kamerą .
- A jak się ma pani fotograf o tej jakże cudownej godzinie piątej ? - zapytał mnie .
- Pani fotograf ma się świetnie i to pewnie dlatego , że będziemy lecieć samolotem i nie mogła przez to spać . Tak więc jestem mega wyspana . A i jeszcze jedno Krzysiu . Nie mów do mnie pani bo się dziwnie czuję z racji , że jestem od ciebie ponad dziesięć lat młodsza . - uśmiechnęłam się sztucznie do tej jego kamery .
- Oj pani fotograf nie lubi latać samolotami ? - zaczął się śmiać Igła .
- Panie Krzysztofie proszę się ze mnie nie śmiać i proszę również opuścić mój pokój z racji , że mam zamiar udać się na śniadanie . - powiedziałam do niego wychodząc z pokoju .
- Ej ale pani fotograf nie odpowiedziała pani na moje pytanie . Boi się pani latać czy nie ? - szedł razem ze mną na stołówkę cały czas mnie kamerując .
- Nie boję się . - odpowiedziałam - Ale nie przepadam .
- No to co innego . - znowu zaczął się śmiać .
- Dobra , a teraz panie Krzysztofie proszę mi powiedzieć dlaczego tylko mnie pan kameruje ? - zapytałam .
- No cóż . Bo tak mi się podobało . - tym razem zaczęliśmy się śmiać razem . Weszliśmy na stołówkę , a Krzysiek wyłączył kamerę .
- Nigdy więcej nie mów do mnie pan Krzysztof . - powiedział do mnie kiedy usiedliśmy przy naszym stoliku .
- Dobrze panie Krzysztofie . - przytaknęłam i zabrałam się za picie kawy . Nie miałam nawet co próbować jeść cokolwiek bo  i tak bym nic nie przełknęła . Po śniadaniu odbyło się ostatnie zebranie całego sztabu i zawodników , a następnie zapakowaliśmy się do autokaru i ruszyliśmy w stronę Warszawy . Prawie cały autokar słuchał muzyki to ja żeby nie odstawać od reszty też założyłam słuchawki na uszy i oparłam się o ramię Bartka . Z całych sił próbowałam nie zasnąć jednak mi się to nie udało . Bartek obudził mnie jak już prawie dojeżdżaliśmy .
- Kochanie wstawaj . - pogłaskał mnie po policzku, a ja otworzyłam oczy i przeciągnęłam się . Nienawidzę tych podróży samolotem . Jedynym plusem jest to , że czasami mogę się wyspać na zapas . Na lotnisku kręciło się nie wiele ludzi . Parę osób prosiło chłopaków o autografy czy zdjęcie , a ja znowu próbowałam nie zasnąć . W samolocie dostałam miejsce obok Igły . Co dziwne , że nie obok Bartka no ale zawsze można się przesiąść . Jednak mi moja miejscówka nawet pasowała . Siedziałam sobie pod oknem , słuchawki miałam na uszach . Nie zasnęłam do samego Monachium . Tam mieliśmy przesiadkę . Czekał nas jeszcze jeden lot do Toronto bo nasze kochane linie lotnicze nie oferują lotu bezpośredniego . Igła znowu wszystko kamerował . W przerwie udaliśmy się na posiłek jednak mi nie udało się w siebie nic wepchnąć . Kurek miał problem , że jak nie będę jeść to zniknę i co on wtedy będzie przytulał . Jego lamenty spotkały się z żartami Igły i Winiara , że nie tylko nie będzie mógł mnie przytulać . Potem udaliśmy się na kolejną odprawę i do samolotu , który leciał już prosto do Toronto . Znowu dostałam miejsce obok Igły więc mogłam niestety nie dane mi było spokojnie spać . W końcu kiedy Krzysiek zasnął , a trochę to trwało mogłam spokojnie spać . Obudziłam się i zobaczyłam , że wszyscy do o koła śpią . To naprawdę uroczo wygląda jak czternaście takich mutantów śpi z niewinnymi minkami . Chwyciłam aparat do ręki i zaczęłam im robić zdjęcia . No to się hotki posrają ze szczęścia jak zobaczą takie perełki . Po małej sesji ze śpiącymi siatkarzami usiadłam z powrotem na swoje miejsce i wzięłam się za czytanie książki . Kiedy ją skończyłam wszyscy już się obudzili z racji , że lądowaliśmy . Po spokojnym lądowaniu udaliśmy się po nasze bagaże , a później do hotelu . Dostałam pokój z pięknym widokiem na panoramę miasta . Niestety musiałam mieszkać sama . W sumie może to i lepiej bo przynajmniej miałam więcej miejsca w pokoju . Do Toronto przylecieliśmy na trzy dni przed rozpoczęciem mini turnieju . Dlatego też miałam w planach pójść może trochę pozwiedzać . Po zjedzonej kolacji pierwszym zebraniu w Toronto wszyscy udaliśmy się spać bo byliśmy strasznie zmęczeni podróżą .

Wyjaśniła się zagadka kto dzwonił :p
Muszę przyśpieszyć trochę akcję bo inaczej to mi wyjdzie nie wiadomo ile rozdziałów :)  
Teraz spróbuję każdy z wyjazdów załatwić w jednym rozdziale . Chociaż nie wydaje mi się żeby mi się udało no ale cóż postaram się :) Następny nie wykluczone , że pojawi się jeszcze w tym tygodniu , a jak nie w tym to w następnym :)

POZDRAWIAM  I  PROSZĘ O KOMENTARZE :)

PS . Rozdział dedykowany jest w całości niezastąpionej Marcie  :*

czwartek, 19 kwietnia 2012

Rozdział 23

Cicho zapukałam do drzwi pokoju Karoliny  .
- Proszę ! - krzyknęła Karolina .
- Już jestem . - oznajmiłam wchodząc do środka - I przyniosłam jedzonko .
- Ja też mam . - usiadłam na miejscu wskazanym przez Karolinę i zaczęłyśmy rozmawiać . Na początku rozmowa nam się nie kleiła jednak po jakiejś pół godzinie już nie miałyśmy żadnych oporów . Nagle zaczął wibrować mój telefon . Opanowałam trochę śmiech i odebrałam .
- Halo .
- Wika gdzie ty jesteś ? - spytał spanikowany Bartek .
- Bartuś spokojnie jestem u Karoliny . Nie panikuj . - zaczęłam go uspokajać .
- Jak ja mam być spokojny kiedy moja dziewczyna wychodzi gdzieś , a ja nie wiem gdzie .
- Dobra Kochanie zrobimy tak przyjdź do pokoju Karoliny zobaczysz , że u niej siedzę i będziesz mógł spokojnie spać .
- No dobra . A gdzie ona mieszka ?
- W pokoju numer czterdzieści .
- Już do was biegnę . - powiedział i rozłączył się .
- Bartek tu za chwilę będzie . - oznajmiłam jej .
- A po co ?
- Żeby sprawdzić czy żyję . - powiedziałam i obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem , a wtedy wpadł do pokoju Bartek .
- Cześć Bartuś . Już widzisz nic mi nie jest .
- No ale jak by Ci coś było to nie darowałbym sobie do końca życia . - powiedział i dał mi buziaka w policzek - Plotkujcie sobie dalej .
- No tyle go widziałyśmy . - powiedziała Karolina jak tylko wyszedł .
- Widzę go codziennie ty też będziesz go teraz codziennie widziała więc się jeszcze napatrzysz . - znowu zaczęłam się śmiać .
- Spoko . - spoważniała - Musi Cię bardzo kochać jeżeli tak się o Ciebie troszczy .
- Może bez przesady . - również spoważniałam .
- Nie bez przesady . Widziałam dzisiaj na kolacji jak się na Ciebie patrzy . Teraz też to samo . On po prostu nie widzi świata po za tobą . A ty nie powiesz , że go nie kochasz . - powiedziała .
- Nie powiem . - odpowiedziałam szeptem .
- No i widzisz . To jest po prostu miłość i to nie taka szczeniacka tylko taka prawdziwa aż do grobowej deski . - powiedziała .
- Pada tylko pytanie czy ze sobą wytrzymamy do tej deski .
- Wytrzymacie . A jeżeli nawet życie będzie dawało wam nieźle popalić to uwierz mi przyjdą i te dobre chwile .
- Wiem co to znaczy , że życie umie popalić . 
- No to ja już czekam na zaproszenie na wasz ślub . - powiedziała i uśmiechnęła się od ucha do ucha , ja popatrzyłam się na nią jak na jaką totalną idiotkę .
- No dooooobra .
- No co nie powiesz mi przecież , że nie planujecie ślubu .
- No więc mi nic na ten temat nie wiadomo . Może Bartek planuje ale wydaje mi się , że teraz to jest ważniejsza Liga , a potem Igrzyska , dopiero na samym końcu jestem  ja .
- No nie żartuj .
- Nie żartuję . Po za tym on chyba powinien mi się najpierw oświadczyć . Nie uważasz ?
- Nie martw się ciocia Karolina się wszystkim zajmie .
- Karolina proszę Cię to ma być jego decyzja . On ma ją podjąć bez twojej pomocy .
- No dobra . Pobawię się z kimś innym w swatkę .
- Kochana ze mną i z Bartkiem to nie musiałabyś się bawić w swatkę bo my już jesteśmy razem . - zauważyłam .
- No tak .
- A może ja się pobawię w swatkę i znajdę tobie jakiegoś seksownego siatkarza ? - zapytałam .
- Chyba sobie żartujesz . Ja czekam na księcia z bajki .
- Tylko żebyś się przypadkiem nie zestarzała w tym czekaniu .
- Ja mam jeszcze trochę czasu więc o mnie się nie martw .
- Ale jak widać miłości też czasem trzeba pomóc .
- Dobra jak będę potrzebowała pomocy to się do Ciebie zgłoszę .  
- To będę czekać z niecierpliwością . I wiedz , że mam już potencjalnego kandydata.
- Kogo ? - zapytała zaciekawiona .
- Nie powiem Ci teraz bo nie chcesz mojej pomocy .
- Ej no Wika już chcę .
- Teraz to se możesz . Muszę podejść trochę tego kandydata . To pogadamy później .
- Ok .
-  Dobra widzę , że się trochę zasiedziałam . Będę się zbierać bo jutro nie wstaniemy , a przynajmniej ja . - powiedziałam i wyszłam z pokoju . Podążając do swojego pokoju myślałam o tym co powiedziała Karolina . A co by było gdyby on mi się teraz oświadczył ? Odmówiłabym czy przyjęła jego oświadczyny ? Boże co ja gadam jasne  , że bym przyjęła .  Przecież ja go kocham . Zdecydowanie muszę się położyć bo już nie myślę normalnie . Jak tylko doszłam do swojego pokoju to od razu położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam nawet bez przykrycia kołdrą .
Kiedy otworzyłam oczy byłam cała zamarznięta . Na zegarku wyświetliła mi się trzecia dwadzieścia .  Wstałam z łóżka i poszłam do pokoju obok . Ujrzałam jak zawsze przeuroczy widok śpiących olbrzymów . Podeszłam do łóżka mojego olbrzyma i lekko pogłaskałam go po policzku .
- Co się stało ? - zapytał z zamkniętymi oczyma .
- Posuń się . - rozkazałam mu , a on tylko przesunął się kawałek i podniósł kołdrę do góry .
- Zapraszam piękną panią . - powiedział cały czas z zamkniętymi oczyma .
- Skąd wiesz , że jestem piękna ? - zapytałam kładąc się obok niego .
- Strzelałem . - oznajmił , a ja dźgnęłam go w brzuch .
- No dobra to powiedz mi po co przyszłaś ? - zapytał otwierając oczy .
- No cóż zmarzłam więc stwierdziłam , że mnie rozgrzejesz .
- Rozumiem . - powiedział i mocniej mnie do siebie przytulił - Cieplej ?
- Cieplej . - powiedziałam i przyłożyłam głowę do jego poduszki i zasnęłam ponownie .
Rano obudził mnie wiercący się Bartek .
- Bartuś co ty do cholery robisz  ? - zapytałam na wpół przytomna .
- Próbuję wstać tak żeby Cię nie obudzić .
- Brawo udało Ci się ją obudzić . - powiedział Kuba wychodzący z łazienki w samych bokserkach .
- No co ty matole nie zauważyłem .
- Dobra nie kłócić się tylko lepiej mi powiedzcie , która jest godzina . - udało mi się otworzyć oczy jednak nadal byłam lekko nieprzytomna .
- Za dziesięć minut mamy śniadanie . - oznajmił Kuba , a ja gwałtownie wstałam z łóżka i stanęłam obok niego jednak tak samo jak wstałam usiadłam na nim bo strasznie zakręciło mi się w głowie .
- Wika co jest ? - zapytał się z przerażeniem Bartek widząc moją nie wyraźną minę i to jak trzymam się za głowę .
- Nic . Tylko trochę zakręciło mi się w głowie . - powiedziałam i znowu spróbowałam wstać . Tym razem wolniej .
- Na pewno wszystko ok ? - spytał ponownie stają obok mnie i podtrzymując mnie .
- Tak wszystko ok . Nie musisz mnie trzymać , a teraz pozwólcie , że opuszczę wasz pokój z racji , że chciałabym się odziać w coś innego niż piżama .
- Pozwalamy . - powiedzieli obydwoje , a ja wyszłam .
W pokoju szybko rzuciłam się do szafy . Wyciągnęłam rurki z jasnego dżinsu , granatową  bluzkę w białe cieknie paski na rękaw trzy czwarte . Z racji , że pogoda nadal nas nie rozpieszczała i na dworze nie było wcale przyjemnie . Wbiegłam do łazienki , szybko wzięłam prysznic ubrałam się we wcześniej wybrane ubranie , włosy zostawiłam rozpuszczone , założyłam na nogi moje czarne Vansy i wyszłam z pokoju w poszukiwaniu telefonu . Pierwsze kroki skierowałam do pokoju Bartka i Kuby . Kiedy weszłam do środka Kuba stał z moim telefonem i  był bardzo zdziwiony . Bartek był w łazience bo było słychać jak śpiewał .
- Kuba czy możesz oddać mi mój telefon . - powiedziałam stanowczo - I powiedzieć mi co jest w nim takiego dziwnego ?
- No cóż dziwne jest to , że ktoś zadzwonił do Ciebie pięć razy odkąd od nas wyszłaś .
- Żartujesz sobie ? - spytałam zdziwiona i szybko zabrałam mu telefon z ręki . Wyświetlił mi się numer nieznany . No trudno jeżeli jest to jakaś ważna sprawa to zadzwoni jeszcze raz .
- Co masz zamiar z tym zrobić ? - spytał Kuba .
- No cóż odbiorę jak zadzwoni jeszcze raz .  - powiedziałam i wzruszyłam ramionami .
- Jesteś tego pewna , że to bezpieczne ?
- Kubusiu ja mam tatę , który jest bardzo ważną osobistością w Dubaju więc może na przykład dzwonić do mnie ze swojego numeru służbowego . Jednego z dziesięciu , które pewnie posiada . - powiedziałam i poklepałam go po ramieniu .
- Dobra idziemy na to śniadanie ? - zapytał po chwili zastanowienia .
- Jasne . A nie czekamy na Bartka ? - zapytałam .
- Nie wiem jak ty ale mi mój żołądek daje o sobie dobrze znać więc ja na niego nie czekam .
- No w sumie to mój też już się nie może doczekać aż coś do niego wsadzę . Dobra przecież sam też trafi . - powiedziałam i wyszliśmy razem na stołówkę . Kiedy doszliśmy wszyscy już jedli . Chwilę po nas wbiegł Kurek . Po zjedzonym śniadanku udaliśmy się na trening . Tajemniczy gość , który do mnie dzwonił rano nie zadzwonił więcej jak na razie . Na treningu w sumie strasznie mi się nudziło bo miałam już tyle zdjęć porobionych , że już nudno się robiło kiedy dodawałam wciąż takie same z treningu po za tym co może być fajnego w wykonywaniu ćwiczeń na siłowni . Po treningu siłowym wszyscy udali się na obiad , a później przerwa . Spędziłam ją na porządkowaniu zdjęć . Jaka to jest żmudna praca . To o ludzie . Ale bardzo ją lubię to muszę przyznać . Na halę przyszłam dziesięć minut przed rozpoczęciem treningu . Była tam już Karolina z którą siatkarze mieli mieć pierwszą pogawędkę po kolacji . Podeszłam do niej i zaczęłyśmy rozmawiać . Nawet nie zauważyłyśmy kiedy stanęli nad nami Winiar , Krzysiek i Kuba . Po chwili zorientowałyśmy się , że ktoś nad nami stoi . Winiar rzucił jakimś żartem i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem . W tym samym czasie mój telefon zaczął wibrować . Znowu ten prywatny numer . Odebrałam . Po drugiej stronie usłyszałam jakże znajomy mi głos ...




-------------------------------------------------------------------------------------------------
Możecie mnie nawet zabić za to , że ucinam w takim miejscu ale już i tak strasznie długi mi ten rozdział wyszedł :) 
Miało być w okolicach dziewiętnastego więc jest nawet dziewiętnastego :)
Trochę mnie wena opuściła .. :/

Chciałabym ogłosić , że jeżeli nawet nie jest się zalogowanym na Bloggerze to można spokojnie dodawać komentarze :) ( to taka informacja dla osób z Onetu :d )


POZDRAWIAM  I  PROSZĘ O KOMENTARZE !

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 22

Rano obudził mnie dźwięk budzika . Szybko go wyłączyłam i przyłożyłam głowę z powrotem do torsu Bartka . Jednak po chwili podniosłam się na rękach i pocałowałam go w policzek .
- Kochanie wstajemy . - stwierdziłam i zaczęłam wstawać . Jednak nie było mi dane mi się wydostać się z żelaznego uścisku Bartka .
- Jeszcze chwila . - wymamrotał .
- Nie ma chwili wstawaj . - powiedziałam stanowczo i znowu spróbowałam wstać jednak znowu nie było mi dane wstać więc zaczęłam się wiercić i przez przypadek kopnęłam go w czułe miejsce - Przepraszam .
- No dobra teraz mogę Cię puścić . - stwierdził i sam też wstał . Pobiegłam pod prysznic , a kiedy wyszłam z łazienki jego już nie było . Ubrałam się w cienkie , ciemne , czarne ,  rurki do tego założyłam jasną , dżinsową koszulę , w której rękawy podwinęłam do łokci . Na nogi założyłam czarne Vansy , a włosy zostawiłam rozpuszczone . Dzisiaj na dworze było wyjątkowo zimno więc postanowiłam wysuszyć włosy mimo , że ryzykowałam wielkim puchem na głowie . Jednak nie chciałam być chora więc jak już wysuszyłam włosy od razu je związałam w luźnego kłosa . Wyszłam z pokoju podśpiewując sobie Coldplaya . Kiedy zamykałam drzwi z pokoju na przeciwko wyszedł Kubi .
- A ty gdzie zgubiłeś Zbyszka ? - zapytałam .
- W łazience jeszcze siedzi , a ja już dłużej nie wytrzymam tych jego śpiewów więc postanowiłem wcześniej wyjść na śniadanie . A tobie jak się spało ? - zapytał i poruszył znacząco brwiami za co dostał w ramię . Ruszyliśmy w stronę windy . Po drodze zabraliśmy jeszcze Michała R. , Łukasza , Pawła i Piotrka . Tym sposobem zostałam zgnieciona w windzie bo oni się uparli , że muszą wszyscy jechać jedną . Jeszcze żeby było ciekawiej stałam najdalej wyjścia więc wszyscy na mnie leżeli . Kiedy udało mi się wysiąść i złapać oddech udaliśmy się wszyscy na stołówkę . Przy naszym stoliku siedział już Krzysiek i Winiarski . Obydwoje mieli zamknięte oczy i odsypiali pewnie noc . Usiadłam obok nich i wzięłam się za picie mojego ukochanego cappuccino . Następnie pochłonęłam moje śniadanie i wyszłam ze stołówki . W drzwiach zderzyłam się z Bartkiem . Dosłownie . Gdyby nie jego szybki refleks miałabym niezłego siniaka na tyłku .
- Przepraszam Wiktoria . - powiedział .
- Nie szkodzi . - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę windy . Chwilę na nią poczekałam , a w między czasie dołączył do mnie nasz menadżer .
- Wiktoria twój blog i Facebook robią furorę . To niesamowite ile ludzi wchodzi i komentuje twoje notki i posty . - zagadał .
- Staram się jak mogę . W końcu za to mi płacą . Czyż nie ? - zaśmiałam się .
- Podobno krążą takie plotki , że właśnie za to . - wsiedliśmy do windy .
- Też je właśnie słyszałam .
- Wiesz co Wiktoria tak teraz myślę , że może usunąć tego bloga i założyć Twittera i wtedy połączy się go z Facebookiem .
- Powiem panu , że to samo chciałam zaproponować . Na bloga mogę wrzucać tylko co jakiś czas notki . Ale nie ma to sensu bo na Fb mogę wrzucać zdjęcia , może pomyślę nad jakimiś filmikami.
- Wiesz jak masz jakieś pomysły to ja Ci daję wolną rękę . Możesz robić co tylko zechcesz na tym polu .
- Ja i tak wolę się spytać . Ale jak jakiś nowy pomysł wpadnie mi do głowy to od razu przybiegnę i z panem się skonsultuję . - powiedziałam i weszłam do swojego pokoju . Trochę w nim ogarnęłam bo był w nim lekki bałagan . Zrobiłam nieco porządku w szafkach i w szafie i wyszłam na trening . Dzisiaj miałam porobić chłopcom oficjalne zdjęcia w strojach reprezentacji i w ogóle , na stronę internetową i Facebooka . Tak więc zaczęliśmy właśnie od tej sesji . No cóż przez ponad półgodziny próbowałam ich ustawić do grupowego . W końcu udało im się ustać spokojnie przez te dwie minuty . Później zaczęło się robienie zdjęć każdemu oddzielnie . Nie rozumiem po co im zdjęcie takie do pasa i od stóp do głów . A wykonanie tego drugiego było bardzo trudne bo najzwyczajniej w świecie nie mieścili mi się w kadrze . Najtrudniej było z Marcinem ale jednak i z nim mi się udało . W końcu jestem profesjonalistką . Trochę wytarłam przy tym podłogę ale co tam grunt , że zdjęcia dobre wyszły . Po sesji i krótkim treningu udaliśmy się na obiad . W windzie .
- Andrea mówił , że ta psycho ma być już dzisiaj na obiedzie , a wieczorem po kolacji ma nam ją oficjalnie przedstawić . - zaczął Zibi .
- Podobno nazywa się Karolina . - dodałam .
- Coś jeszcze wiesz ? - zapytał Kuba .
- Podobno jest młoda . Ma dwadzieścia parę lat . A zresztą pogadacie sobie z nią dzisiaj . - powiedziałam i wszyscy wysiedliśmy z windy i skierowaliśmy się w stronę stołówki . Wspomniana Karolina siedziała przy stoliku kadry . Czasami się zastanawiam dlaczego ja też tam nie siedzę . Ale wracając do Karoliny to wyglądała na bardzo sympatyczną osobę . Była pewnie gdzieś mojego wzrostu . Jednak nie mogłam tego do końca ocenić bo miała na nogach dosyć wysokie szpilki co czyniło ją zdecydowanie wyższą . Miała długie , kręcone , czarne włosy do tego bardzo jasną karnację . Ten kontrast świetnie wyglądał . Udało mi się dostrzec również , że ma niebieskie oczy . Nie były tak jasne jak Miśka . Były ich przeciwnością . Kolor ten wpadał w granat . Ubrana była we wspomniane wcześniej czarne szpilki do tego miała czarne rurki oraz białą koszulową bluzkę . Na bluzce miała granatowy żakiet . Wyglądała świetnie  to musiałam jej przyznać . Na początku padł pomysł żebyśmy mieszkały razem ale później stwierdzono , że przecież ona gdzieś musi się spotykać z siatkarzami potrzebującymi pomocy . Zresztą mieli oni mieć parę spotkań grupowych no ale one miały się odbywać w salach konferencyjnych . Tak więc nadal mieszkałam sama . Jednak na brak towarzystwa to ja nie mogłam narzekać w końcu u mnie w pokoju cały czas ktoś przebywał . Wszyscy chłopcy przez cały posiłek o niczym innym nie mówili tylko o tym jaka to z niej jest laska . Nawet Bartek się posilił na taki komentarz za co dostał w ramię , a później zawzięcie próbował mnie przeprosić , a robił to tak fajnie , że postanowiłam jeszcze chwilę się pogniewać dla samych słodkich słówek Bartka . Wiem , że jestem okropna ale taka okazja nie zdarza się często . Stwierdziłam , że nie będę się odzywać do niego do kolacji . Przynajmniej miałam spokój na przerwę między obiadem , a drugim treningiem . Mogłam spokojnie sobie popracować z materiałem z dzisiejszego dnia . Skończyłam pracować idealnie dziesięć minut przed drugim treningiem więc zabrałam sprzęt i skierowałam swoje kroki w stronę windy . Kiedy stałam i na nią czekałam podszedł do mnie Bartek i Kuba jednak ten drugi od razu się ulotnił . Po chwili przyjechała winda więc do niej wsiedliśmy . Jak tylko zamknęły się drzwi przytuliłam się do bartkowego boku .
- Wiesz , że nie umiem się na Ciebie długo gniewać ? - spytałam .
- Nie - odpowiedział - Ale za to wiem , że mam najwspanialszą dziewczynę na świecie .
- Dobra nie słodź mi już tak .
- Dlaczego ? - zapytał zdziwiony
- Bo cukier w nadmiarze jest nie zdrowy . - odpowiedziałam i spróbowałam dać mu buziaka w policzek . Jednak on postanowił mi to utrudnić i wyprostował się podnosząc wysoko głowę .
- Bartek ! Schyl się no !
- Dobra schylę się ale tylko po to . - powiedziawszy to schylił się i pocałował w usta . Podczas naszego pocałunku drzwi się otworzyły , a Ci którzy akurat przechodzili zaczęli gwizdać .
- No weźcie możecie nie w windzie ? - zapytał Krzysiek .
- Ale dlaczego nie Krzysiu ? - spytałam zdziwiona .
- No w sumie nie ma nigdzie zakazu sexsowania się w windzie . - stwierdził , wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem , a potem ruszyliśmy na hali . Trening minął spokojnie co było trochę dziwne . No ale pewnie wszyscy żyli tym , że po kolacji mamy poznać naszą panią psycholog . Tak więc po treningu , zjedzonej kolacji udaliśmy się do sali konferencyjnej , w której miało się odbyć spotkanie zapoznawcze . Kiedy weszliśmy do niej razem z Barkiem i Kubą okazało się , że jesteśmy prawie ostatni . Chwilę po tym jak weszliśmy doszli ostatni spóźnialscy i zaczęliśmy spotkanie .
- Dobra chłopcy . Cisza . - wstał AA i zaczął mówić - To jest nasza nowa pani psycholog Karolina Jaskólska . Teraz jeżeli będziecie mieć jakiś problem to lecicie do niej . Będziemy mieć również parę wykładów grupowych . Może teraz pani Karolina powie nam parę słów o sobie ? - zwrócił się do dziewczyny .
- Tak więc dobry wieczór . Jak już trener wcześniej mnie przedstawił nazywam się Karolina Jaskólska . Mam dwadzieścia siedem lat więc nie mówcie do mnie pani bo będę się głupio czuła . Skończyłam psychologię sportową we Wrocławiu . Wcześniej pracowałam z reprezentacją kobiet w piłce siatkowej USA . Podobno bardzo sobie chwaliły naszą współpracę więc mam nadzieję , że nam będzie się podobnie dobrze pracowało . To chyba wszystko co chciałam wam przekazać . A szukać mnie można w pokoju 40 . Teraz wszystko . Dziękuję . - usiadła i znowu wstał AA .
- Macie jakieś pytania ? - zapytał ,  a wszyscy pokręcili przecząco głowami - No to dziękuję możecie iść do swoich pokoi .
Wszyscy wybiegli od razu z pomieszczenia . Zostałam tylko ja , Karolina i parę członków sztabu .
- Cześć . - podeszłam do Karoliny .
- Cześć . Ty pewnie jesteś Wiktoria . Dużo o tobie się mówi w internecie więc się nie dziw , że Cię kojarzę . - oj twarz to jej się chyba nie zamyka .
- Tak , Wiktoria . Jak na razie byłam jedyną kobietą wśród tej całej chody mamutów .
- No to już nie jesteś sama . - zaśmiałyśmy się obydwie - Może wpadniesz dzisiaj do mnie to sobie pogadamy . Dowiem się czegoś więcej o tobie , a ty o mnie .
- Ok . Przyjdę o dwudziestej pierwszej . To zrobimy sobie coś na wzór nocki plotek .
- To będę czekać .
- To do zobaczenia . - każda poszła w kierunku swojego pokoju . Zapowiadała się ciekawa noc . Kiedy weszłam do swojego pokoju od razu poszłam pod prysznic . Kiedy już się umyłam zrobiła się dwudziesta pierwsza więc wzięłam jakieś żelki z mojej tajnej skrytki i skierowałam swoje kroki w stronę pokoju czterdzieści .


-----------------------------------------------------------------------------
Myślałam , że nigdy nie uda mi się napisać tego rozdziału do końca ... :/
ONET JEST JAKIŚ POJEBANY !!!

Zapraszam na mojego nowego bloga :
http://drugijestzawszepierwszymprzegranym.blog.onet.pl/
Jak również na blogi MartyŚ :
http://volleyball-love-stories.blog.onet.pl/ http://siatkowka-nie-tylko-sportem.blog.onet.pl/
Oraz na tego bloga :
http://siatkowkazyciem.blogspot.com/

To chyba wszystko z takich co miałam polecić :) Chyba , że jeszcze polecę bloga niezawodnej miluni i drugiej niezawodnej melindy :D
http://volley-distance.blog.onet.pl/

Następny powinien pojawić się może w okolicach dziewiętnastego może wcześniej jak będę miała czas . Ale jak na razie moi kochani nauczyciele mi go skutecznie kradną i jeszcze zbliża się wywiadówka .

No i jutro bilety na Ligę Światową trzeba zakupić .
A co do finału Plus Ligi to wręcz wymarzony :) No i niech tak dla odmiany wygra Skra :D

POZDRAWIAM  I  BARDZO MOCNO PROSZĘ O KOMENTARZE :)

Rozdział 21

Kiedy otworzyłam oczy słońce mnie oślepiło mimo , że była siódma . Dziś jest niedziela . Co oznacza , że przyjeżdżają wszystkie stęsknione rodziny do swych ojców , mężów i synów . Z tej okazji mają dzisiaj tylko poranny trening na siłowni , a jak już z niego wyjdą są woli . Mogą zjeść obiad w ośrodku lub też udać się do jakiejś restauracji . Na taki też pomysł wpadł Bartek . Jednak dopiero po paru godzinach postanowił mi oświadczyć , że oczywiście z nimi idę . Nie powiem , że się nie stresuję . W końcu mam poznać rodziców i brata mojego chłopaka . Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki . Wzięłam szybki prysznic , założyłam  białą sukienkę na cienkich ramiączkach , a na nią założyłam jasną kurteczkę dżinsową , w której podwinęłam rękawy  . Na  nogi założyłam  japonki , a  włosy związałam w kłosa . Kiedy wyszłam z pokoju i zamykałam drzwi z pokoju na przeciwko wytoczyli się Zibi i Kubi .
- Dzień dobry . Jak się spało ? - zapytałam .
- Cześć Wikuś . Bardzo dobrze tylko szkoda , że tak krótko . - odpowiedział Michał podczas gdy Zbyszek próbował zamknąć drzwi .
- A jakie plany na dzisiejszy dzień ? - zapytałam kiedy staliśmy i czekaliśmy na windę .
- No cóż do mnie przyjeżdża Monia i moi rodzice . - odpowiedział Michał .
- A do mnie mają przyjechać tylko rodzice bez dziewczyny z racji , że jej nie mam . No i może też przyjedzie moja siostra . Ale tego pewnie nawet ona nie wie . - odpowiedział Bartman , który już się wybudził do końca .
- To fajnie macie . - odpowiedziałam .
- Ej Wika . Co jest ? Przecież ty dzisiaj też nie będziesz sama . Krążą plotki , że idziesz na obiad ze swoimi przyszłymi teściami . - powiedział Misiek , po czym ja uderzyłam go w ramię - A to za co ?
- Za tych teściów . - odpowiedziałam i wysiedliśmy na naszym wcześniej wybranym piętrze .
- Ej no ale gdyby Bartek Ci się oświadczył to oni byliby twoimi teściami , więc nie rozumiem po co od razu trzeba mnie bić . - zaczął się bronić .
- No cóż ale jeżeli Bartek mi się nie oświadczy to już nie będą moimi teściami . Prawda Bartek ? - zapytałam mojego chłopaka siadając obok niego przy naszym wspólnym stoliku .
- No cóż zważywszy na to , że nie kupiłem jeszcze pierścionka , a w tej chwili jest to nie wykonalne . Chyba , że zadowoliłby Cię taki plastikowy z automatu ? To nie mogę się niestety  oświadczyć  przez najbliższy miesiąc . - oświadczył mój mężczyzna .
- Myślę Bartoszu , że taki plastikowy byłby w sam raz gdyby ten prezent miał płynąć prosto z twojego serduszka to może być i plastikowy . - odpowiedziałam i dałam mu buziaka w policzek .
- Fuuuu . - odezwał się Oliwier , który właśnie zasiadł obok mnie .
- Synu żeby od razu fuu . - zaczął się śmiać z niego Winiar .
- No i znowu się ze mnie śmiejesz tato . - odpowiedział obrażony Oli po czym poszedł nałożyć sobie śniadanie , a ja razem z nim . Po skończonym śniadaniu udaliśmy się na trening . Dowiedziałam się również , że dzisiaj przyjeżdżają rodzice Winiarskiego i mają zabrać Młodego . Chociaż on strasznie chciał zostać z nami . Jak również dowiedziałam się , że Misiek ostatecznie podjął decyzję co do praw nad Oliwierem . Po treningu , który minął dosyć spokojnie chociaż widać było po wszystkich , że już nie mogą się doczekać aż się w końcu będą mogli zobaczyć się ze swoimi bliskimi zaczęli się zjeżdżać wszyscy " krewni i znajomi królika " . Zrobiłam parę zdjęć wyrażających tą radość ze spotkania i poszłam do swojego pokoju odłożyć sprzęt . W między czasie Bartek poszedł pod prysznic . Kuba już pojechał z rodzicami do jakieś restauracji . Wzięłam torbę i wyszłam ze swojego pokoju i weszłam do pokoju obok tj. do pokoju Bartka i Kuby . Usiadłam na łóżku mojego mężczyzny i czekałam aż wyjdzie spod prysznica . Długo sobie sama nie posiedziałam bo mój mężczyzna wyszedł spod tego prysznica szybciej niż się spodziewałam .
- Już gotowa ? - zdziwił się jak mnie zobaczył .
- Jak widać . - odpowiedziałam krótko .
- No to chodźmy . - chwycił moją dłoń i skierowaliśmy nasze kroki w stronę windy . W windzie zorientowałam się , że zostawiłam torbę w pokoju Bartka ale stwierdziłam , że może nie będzie mi potrzebna , a będzie mi tylko przeszkadzać . Na dole przy recepcji  siedziała dwójka starszych ludzi i jeden wyglądający na piętnastolatka chłopak . Od razu poznałam , że to rodzina Kurków . Najmłodszy  miał takie same plastusiowe uszy jak Bartek .
- Bartuś . - zapewne mama Bartka rzuciła mu się na szyję . Następnie uścisnął się z ojcem i z bratem .
-Mamo , tato , Kuba to jest moja dziewczyna Wiktoria . - przedstawił mnie dumny do rozpuku Bartek .
- Bardzo mi miło państwa poznać . Ciebie też Kuba . - wymieniliśmy uściski dłoni .
- Nam również . Już dawno nie poznaliśmy żadnej panny z jaką prowadził się Barek . - odpowiedział jego tata .
- Tato . - Bartek był już cały czerwony na twarzy , a ja tylko wybuchnęłam śmiechem . Coraz lepiej mi to szło od tego feralnego dnia . Wszyscy uważali by pewnie , że powinnam zamknąć się w sobie ale ze względu na to , że otaczają mnie tak wspaniali ludzie nie mam takiej potrzeby . Wszyscy naprawdę starają mi się pomóc jak tylko mogą najlepiej . Jedyną rzeczą jakiej nie toleruję jak na razie jest to nagłe przytulanie mnie , zachodzenie od tyłu i straszenie mnie . Jak również w towarzystwie obcych mężczyzn po których widać , że im się podobam czuję się strasznie niezręcznie . Ale wracając do rodziców Bartka to bardzo sympatyczni ludzie , a ja się tak strasznie bałam tego spotkania .
- Jak już się ze mnie pośmialiście to zapraszam was wszystkich na obiad . Ja stawiam . - oznajmił Bartek i ruszyliśmy w kierunku restauracji , którą wybrał Bartek . W Spale nie ma jakiś wykwintnych restauracji ale jest parę gdzie można porządnie zjeść .
- Jak stawiasz  synu to  nie możemy Ci odmówić . - powiedziała pani Kurek . Ruszyliśmy w stronę restauracji . Bartek się uparł , że się przejdziemy , a jak się później okazało był to spory kawałek drogi .
- No to opowiadajcie jak się poznaliście ? - zapytała mama Bartka .
- No cóż w sumie to przez przypadek na siebie wpadliśmy . - odpowiedział Bartek .
- To tylko tyle ? - zdziwił się tata Bartka - Tak po prostu na siebie wpadliście i od razu się zakochaliście w sobie ?
- Nie . Przynajmniej w moim wypadku tak od razu to ta strzała amora  nie strzeliła . - odpowiedziałam - Nie wiem jak Bartek .
- A jakieś szczegóły tego jak się poznaliście ? - dopytywała się dalej pani Kurek .
- Tak więc biegałam sobie po parku kiedy nagle wpadłam na niego i straciłam przytomność . Bartek wezwał karetkę i pojechał do szpitala razem ze mną . Jak się okazało miałam skręcone kolano , a on postanowił się mną zaopiekować . No a później to już jakoś samo poszło . Na jakieś dwa dni przed zgrupowaniem zostałam oficjalnym fotografem reprezentacji co wyjaśnia moją obecność tutaj . - opowiedziałam wszystko co uznałam za stosowne opowiedzeniu rodzicom mojego chłopaka .
- No cóż w romantyczny sposób to wy się nie poznaliście .  - stwierdził tata Bartka i zaczęliśmy się wszyscy śmiać .
- Oj tato i tak lepiej , że chociaż w taki sposób ją poznałem niż gdybym miał jej w ogóle nie poznać . - powiedział Bartek i objął mnie swoją ręką , którą wcześniej trzymał moją dłoń .
- To dobrze dzieci , że jesteście szczęśliwi . - podsumowała  mama  Bartka .  Po chwili dotarliśmy do wybranej wcześniej przez mojego mężczyznę restauracji . Oj nie mogłam się w ogóle ruszyć po tym  obiedzie . To jednak dobrze , że przyszliśmy na piechotę bo można było od razu trochę tego sadełka zrzucić . Rodzice Bartka zostawili samochód , nie wiedzieć czemu , przed bramą ośrodka . Niestety musieli już wracać bo Kuba szedł jutro do szkoły . Na pożegnanie zostałam mocno wyściskana przez rodziców i brata Bartka , on też został wyściskany razem z tym gestem stwierdziłam , że zostałam przyjęta pozytywnie przez jego rodziców . Co mnie bardzo cieszyło bo myślałam , że będzie milion razy gorzej . Jednak państwo Kurek okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi . Kiedy dochodziliśmy do ośrodka zobaczyliśmy Oliwera , który nie chciał się oderwać od nogi Michała , a dwoje starszych ludzi próbowało go przekonać żeby wsiadł do samochodu . Kiedy nas zobaczył puścił się biegiem do nas i wskoczył mi na ręce .
- Wika oni karzą mi już stąd jechać , a ja nie chcę . - powiedział z płaczem.
- Już spokojnie . Nie płacz przecież za niedługo się zobaczysz z tatą . - powiedziałam stawiając go na ziemi ( bo jednak trochę warzył ) i ukucnęłam przed nim .
- Ale ja nie chcę wyjeżdzać . - powiedział i znowu się przytulił .
-  Bartek  zawołaj  Michała .  -  poprosiłam Bartka , a  ten poszedł  po Miśka - Chodź usiądziemy na ławce .
Usiadłam na ławce , a Oli mi na kolanach nadal przytulając się do mnie .
- Oliwier może jednak pojedziesz z dziadkami . - powiedział błagalnie Winiar , który usiadł obok nas . W jego głosie można było usłyszeć błaganie przeplatane bezsilnością . Jemu też nie było łatwo rozstawać się z synem .
- Dobrze Michał powiedz mi czy Oliwier wie jaka jest sytuacja w domu ?
- Wie tyle ile może zrozumieć . - odpowiedział mi Michał ze spuszczoną głową .
- Czyli ile według Ciebie może zrozumieć ?
- Wiem ,  że rodzice już się nie kochają bo mamusia kocha tego innego pana . - odpowiedział Oli .
- No dobrze . To teraz ja was zostawię samych , a ty spróbujesz mu wytłumaczyć to co zamierzasz zrobić jak skończy się Liga Światowa . - oznajmiłam - Tak więc zostawiam was samych jak coś to idę do Bartka i twoich rodziców .
- Dobra . - powiedział Winiar . Oliwier zszedł z moich kolan i usiadł z obrażoną miną obok Miśka nie patrząc się na niego . Za to Michał bacznie mu się przyglądał . Kiedy podeszłam do państwa Winiarskich i Bartka Michał zawzięcie tłumaczył Oliwierowi całą zaistniałą sytuację .
- Dzień dobry Wiktoria Witkiewicz . - powiedziałam podchodząc do samochodu przy którym stali rodzice Michała i Bartek .
- Dzień dobry . - odpowiedziała jego mama i uścisnęła mi dłoń . Ten sam powtórzył ojciec Winiarskiego .
- Jesteś psychologiem ? - zapytała pani Winiarska .
- Nie . Fotografem . Ale Oliwer mnie bardzo polubił przez ten czas kiedy tutaj był .
- Widać . - stwierdził tata Winiarski .
- Może powinnaś zmienić profesję bo popatrz jaki Oli stał się nagle szczęśliwy . - zaśmiał się Bartek .
- Może nie . - powiedziałam i dałam mu sójkę w bok .
Kiedy ojciec z synem przeprowadzał poważną rozmowę my z Bartkiem ucięliśmy sobie kulturalną pogawędkę z rodzicami Michała . Bardzo mili ludzie .
- Już mogę jechać . - krzyknął podbiegając do nas Oliwier . Za nim szedł zadowolony Michał . Młody przybił piątkę z Bartkiem , ze mną i z Miśkiem się wyściskał , a potem odjechali .
- Dzięki Wika . Gdyby nie ty to nie wiem jak by się to skończyło . Pewnie przykul by się do jakiegoś drzewa i połknął by klucz .
- Oj dobra , dobra . Bez przesady ja tylko Ci dałam jedną małą radę . Nie musiałeś z niej korzystać . - odpowiedziałam i  ruszyliśmy  w stronę hotelu .
- Już nie bądź taka skromna . - powiedział Winiar - W sumie jak mu powiedziałem , że będzie pewnie zostawał z tobą jak będę wyjeżdżał na mecze ligowe to się od razu zgodził .
- Oj Misiek . - dźgnęłam go palcem w brzuch , a następnie wsiedliśmy do windy .
- Wika , Wika . - zaczął mnie przedrzeźniać i po chwili leżeli ze śmiechu z Bartkiem .
- Bo Ci nigdy więcej nie pomogę . - zagroziłam i przestali się na moment śmiać ,  a po chwili wszyscy we troje wybuchnęliśmy śmiechem . Michał wszedł do swojego pokoju , a ja z Bartkiem do mojego . Bartek położył się na moim łóżku , a ja włączyłam laptopa po chwili zapytałam .
- Bartek jak myślisz dobre wrażenie wywarłam na twoich rodzicach czy beznadziejnie mi poszło ? - zapytałam z pewną powagą siadając obok niego .
- Kochanie według mnie byli tobą zachwyceni . - powiedział Bartek i już po chwili leżałam pod nim , a on mnie całował .
- Ale na pewno ? Może powiedziałam coś co mogło by ich urazić albo zepsuć moją opinię ? - pytałam kiedy on całował moją szyję .
- Kicia nie panikuj . - odpowiedział Bartek odrywając się od mojej szyi i patrząc mi się prosto w oczy stwierdził - Wika kochanie mam do nich zadzwonić i się zapytać jakie na nich wrażenie wywarłaś ?
- Nie . - odpowiedziałam szybko .
- Dobra i tak to zrobię tylko najpierw . - powiedział i wstał zamknął drzwi i wrócił do swojej poprzedniej pozycji .
- Bartuś myślisz , że możemy ? - zapytałam ze strachem w głosie .
- Dobra to może ja zadam teraz pytanie . Wika czy ty chcesz ? - zapytał i usiedliśmy .
- Ja nie wiem . - odpowiedziałam łamiącym się głosem , a po chwili z moich oczu zaczęły płynąć łzy .
- Oj Misia . - powiedział tylko Bartek i od razu mnie przytulił . Po chwili kiedy już się uspokoiłam wydmuchałam nos Bartek wstał i otworzył okno bo zrobiło się strasznie duszno .
- Bartek daj mi dwie minuty . - powiedziałam , wstałam i skierowałam swoje kroki w stronę łazienki . Kiedy z niej wróciłam Bartek siedział na łóżku zamyślony i chyba trochę zmartwiony . Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców .
- Bartuś ja chyba jestem gotowa . Może wydawać się to absurdalne , że po takich przeżyciach ja po prostu nie mogę Ci odmówić . - wyszeptałam . - Wiktoria ja nie chcę Cię do niczego zmuszać . - powiedział i spojrzał się na mnie tymi swoimi smutnymi oczyma .
- Ale Bartuś ty mnie do niczego nie zmuszasz . To jest moja decyzja . - pogłaskałam go po policzku , a on pocałował moją dłoń . Po chwili leżeliśmy na łóżku , a nasze ciała zaczęły dziki taniec .



-----------------------------------------------------------------------------
Jejciu piszę ten rozdział od czwartku i napisać nie mogę co jest jak na mnie dziwne  ... No ale oddaję kolejny do waszej oceny .


Jeżeli chcesz być informowany o nowych rozdziałach pisz w komentarzu lub pod mój numer GG : 7589078 ( nie gryzę )


POZDRAWIAM I PROSZĘ O KOMENTARZE !!!

Opowiadanie na konkurs

  OPOWIADANIE


 „ Życie i tak pisze swój własny scenariusz ”



Młoda dziewczyna szybkim krokiem kierowała się w stronę dworca kolejowego . Wiedziała , że robi dobrze uciekając do Włoch . Mieszkanie dalej z ojcem pijakiem i matką prostytutką nie miało najmniejszego sensu . Nie jechała w ciemno . Jechała do swojej cioci . Pieniądze na bilet zbierała od najmłodszych lat . Byleby się tylko wyrwać z tej patologicznej rodziny . W dzień swoich szesnastych urodzin siedziała w samolocie do Trydentu i wiedziała , że jej życie się zmieni . Nie zdawała sobie jednak sprawy jak bardzo się zmieni .

-Uprzejmie prosimy o zapięcie pasów za chwilę będziemy lądować . - odezwał się głos stewardesy .Na szczęście znałam dobrze angielski . Mogłam tylko dziękować mojemu koledze z klasy , że mi pomagał się go uczyć .
Na hali przylotów czekała na mnie ciocia Sylwia . Jak już się wyściskałyśmy , popłakałyśmy obydwie to pojechałyśmy do bardzo dużego domu cioci .
-Ciociu na pewno pod dobry adres dotarłyśmy ? - zapytałam lekko zdezorientowana , bo jeżeli dobrze pamiętam to ostatnio mieszkała w małym mieszkanku .
-Dobry , dobry . - odpowiedziała i zaczęła się śmiać z mojego zdezorientowania .
Kiedy weszłyśmy do środka ujrzałam ogromny salon . Ciocia zaprowadziła mnie do mojego pokoju . Co również było dla mnie szokiem bo dwu piętrowy pokój to naprawdę może zszokować człowieka , który wcześniej spał na starym ,dziurawym materacu na poddaszu .
-Jejku ciociu jesteś cudowna . -powiedziałam i przytuliłam ją bardzo mocno .
-Dobra Majka koniec z mówieniem do mnie ciociu . Od tej chwili masz mówić do mnie Sylwia .
-Tak jest kapitanie . - zasalutowałam, a ona opuściła moje małe królestwo .
Pokój był naprawdę olbrzymi . Miałam własną łazienkę , wielką garderobę pełną nowych ubrań , a przy moim nowym , wielkim łóżku leżał koszyk , a w koszyku mały kotek . Przeczytałam list , który znajdował się na moim nowym biurku obok mojego nowego laptopa . Tak więc czeka mnie trudne zadanie muszę wymyślić imię dla koteczka . Wyszłam ze swojego pokoju i trafiłam do kuchni , z której to wydobywał się najcudowniejszy zapach na świecie .
-Sylwia czy ja dobrze widzę . To jest lazania ? - zapytałam podchodząc do kobiety .
-Tak . To jest lazania . Postanowiłam Cię godne po włosku przywitać . - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy – A tak w ogóle to od kiedy chcesz zacząć uczyć się języka ?
-Jakiego języka ? - spytałam zdezorientowana .
-No jak to jakiego . Włoskiego . Już znalazłam Ci dobrego nauczyciela , a raczej nauczycielkę . Możesz zacząć choćby nawet od jutra .
-Ale Sylwia ty już tyle dla mnie zrobiłaś , że ja nie mogę od Ciebie przyjąć już nic więcej .
-Nawet nie ma mowy jutro idę do sądu aby walczyć o prawo do opieki nad tobą . Od dzisiaj jesteś dla mnie jak córka . Dobra nie będę się tak bardzo postarzać w końcu mam tylko dwadzieścia pięć lat . Jak siostra lepiej pasuje . Tak więc nawet nie ma mowy , że nie będziesz znała włoskiego mieszkając we Włoszech . A ja Cię uczyć nie zamierzam . Ja mogę tylko z tobą rozmawiać w tym pięknym języku . A i jeszcze jedno zapisałam Cię już do szkoły . Zaczniesz od września .
-Można wiedzieć do jakiej szkoły ? -zapytałam po tym jak Sylwia skończyła już swój monolog .
-No do takiego odpowiednika polskiego liceum . Nie możesz przecież skończyć swojej edukacji w wieku szesnastu lat .
-No dobrze . Czyli mam dwa miesiące wolnego ?
-Dokładnie . - powiedziała wyjmując z szafki talerze -A teraz siadaj i jedz .
Podczas posiłku ustaliłyśmy jeszcze jak ma się nazywać kotek . Wahałyśmy się między Tofikiem , a Szafirkiem ale jednak padło na Tofika . Z racji , że było już późno udałyśmy się spać . Dowiedziałam się również , że Sylwia wychodzi jutro rano o ósmej do pracy . Pewnie będę jeszcze długo spać . No ale cóż zostawiła mi klucze , pieniądze i wskazówki z dotyczące śniadania . Z łóżka udało mi się wyjść około dwunastej był to pierwszy dzień mojej wolności . Nie zamierzałam go zmarnować . Po konsumpcji śniadania i półgodzinnemu zastanawianiu się co założyć na siebie , udało mi się wyszykować aby wyjść i pozwiedzać trochę okolicę . Może spotkam jakiegoś przystojnego Włocha i będziemy mieć piątkę dzieci i będziemy strasznie szczęśliwi . Nie ma to jak bujna wyobraźnia . Wyszłam z mojego nowego domu i od razu skierowałam się w stronę przystanku autobusowego .Z racji , że mieszkałyśmy z Sylwią raczej na obrzeżach to trzeba było dojechać . Wsiadłam do pierwszego autobusu , który podjechał . Jak się później okazało jechał do centrum . Wysiadłam i ruszyłam przed siebie .Nie przejmowałam się , że mogę się zgubić jakby co to miałam kontakt do Sylwii , a angielski znałam na tyle dobrze by zapytać o drogę . Swój nowy adres też już znałam , więc nie miałam się czym przejmować . Krążyłam po uliczkach Trydentu w pewnym momencie podeszłam do fontanny i usiadłam na brzegu żeby chwilę odpocząć . Słońce było niesamowite . Tak bardzo dopiekało .Zamknęłam na chwilę oczy i wystawiłam twarz w jego stronę . Było naprawdę cudownie . Nareszcie czułam się szczęśliwa . Żadnych smutków . W pewnym momencie mojej przechadzki nawet myślałam czy moi rodzice , a może raczej pseudo rodzice zauważyli , że mnie nie ma . Na pewno to zauważą jak dostaną list z sądu . Sylwia jest naprawdę cudowna . Siedząc tak i wygrzewając się usłyszałam jakiś gwar . Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać . W stronę fontanny zaczęli się zbliżać ludzie z jakimś sprzętem wyglądającym na kamery i tym podobne do kręcenia jakiegoś filmu .Chyba mieli kręcić jakąś reklamę . Chciałam się przesiąść ale stwierdziłam , że jeżeli będę im przeszkadzać to mnie po prostu poproszą o to abym się przesiadła . Miałam przy okazji nowe zajęcie . Bacznie przyglądałam się poczynaniom filmowców .Tylko co oni będą kręcić . Może same widoki ? Na odpowiedź nie musiałam długo czekać , ponieważ podjechał na „plac filmowy”autobus , a z niego wysiedli jacyś strasznie wysocy mężczyźni .Wszyscy byli w takich samych dresach . Pewnie siatkarze albo koszykarze . Jednak nie oni przykuli moją uwagę , a wysiadająca ostatnia Sylwia . Rozmawiała przez telefon . Później podeszła do paru mężczyzn i zaczęła z nimi rozmawiać . Tak właściwie nigdy mi nie powiedziała czym się zajmuje . Nie wiedziałam czy mogę podejść . Może to nie ona . Nie to musiała być ona bo miała na nadgarstku lewej ręki rzemyk , z którym nigdy się nie rozstaje .
Postanowiłam , że nie będę jej przeszkadzać w pracy jak mnie zauważy to może sama podejdzie . Tak też się stało . Znaczy dopiero po jakiejś pół godzinie ale podeszła .
-Majka co ty tutaj robisz ? - zapytała.
-Postanowiłam pozwiedzać . No chyba muszę wiedzieć jak wygląda okolica , w której mieszkam ?
-No jasne . Ale skąd wiedziałaś jak tu dojechać przecież to kawałek drogi jest ?
-Wsiadłam w pierwszy autobus , który podjechał . Jak się okazało trafiłam do centrum . - uśmiechnęłam się promiennie .
-Rozumiem . A teraz pewnie odpoczywasz? - wypytywała dalej . Nagle podszedł do niej jakiś pewnie dwumetrowy facet i powiedział coś do niej po włosku . Ona szybko mu odpowiedziała i dała jakąś kartkę .
-No a tak właściwie to ja Ciebie też powinnam zapytać co ty tutaj robisz i co to za olbrzymy ? -zwróciłam się do niej , a ona usiadła koło mnie .
-Ja tu pracuję , a to są siatkarze naszego klubu . Kiedyś zabiorę Cię na mecz . Byłaś kiedyś na meczu ? - oznajmiła .
-Niestety nie miałam okazji . -odpowiedziałam .
-No to będziesz teraz miała okazję być na meczu najlepszej drużyny na świecie . - powiedziała i zaczęła się śmiać -Dobra Młoda ja muszę wracać do pracy .
-No wracaj , wracaj . A , o której kończysz ? - zapytałam jeszcze .
-Gdzieś koło osiemnastej powinniśmy mieć wszystko z głowy . Zresztą jutro też będziemy kręcić więc może nawet wcześniej . A co nie wiesz jak wrócić do domu ? -zaczęła się śmiać .
-Nie martw się ja bym sobie poradziła. Ale jak na razie to poczekam może na Ciebie ?
-Jak chce Ci się czekać to proszę bardzo . - oznajmiła .
-Dobra to ja poczekam . - uśmiechnęłam się , a ona odeszła zostawiając mnie znowu samą . Przyzwyczajona byłam , że nikt się do mnie nie odzywa , że ja nie mam się do kogo odezwać . Cóż takie jest życie . Chyba nie może mnie już bardziej skrzywdzić . Wystarczająco dużo się nacierpiałam .
Kiedy znudziło mi się opalanie zaczęłam krążyć po placu . Trafiłam na małą kawiarenkę .Weszłam do środka i zamówiłam sobie jakieś ciach o bo żołądek dawał o sobie znać . Kiedy spojrzałam na zegarek zbliżała się godzina siedemnasta trzydzieści . To oznaczało , że Sylwia powinna za niedługo kończyć swoją pracę . Udałam się do fontanny i zobaczyłam , że już zaczęli się zwijać , a siatkarze rozdawali autografy grupce ludzi , która do nich podeszła .
-Dobrze , że już jesteś . -powiedziała kiedy do niej podeszłam -Szef pozwolił mi dzisiaj wcześniej wyjść , a jutro mam wolne to pokarzę Ci osobiście okolicę . Pojedziemy sobie na taką małą krajoznawczą wycieczkę, a po jutrze idę do sądu .
-A nie miałaś iść dzisiaj ? . -zapytałam lekko zdezorientowana .
-No miałam ale zadzwonili do mnie i przełożyli to spotkanie .
-Aha . -odpowiedziałam krótko i ruszyłyśmy w stronę naszego domu . Po drodze zaszłyśmy pod halę po Sylwia tam miała zaparkowany samochód . Kiedy wróciłyśmy do domu zjadłyśmy kolację przy której ustaliłyśmy , że włoskiego chciałabym zacząć uczyć się od poniedziałku . Sylwia zadzwoniła tylko mojej nauczycielki . Jak się okazało jest to dziewczyna o imieniu Marta . Jest z pochodzenia polką ale urodziła się we Włoszech no i tutaj mieszka i jest tylko o dwa lata ode mnie starsza. Podobno ma w domu bardzo podobną sytuację do mojej . Bardzo nie mogłam się doczekać aż zaczniemy nasze lekcje . Ale to dopiero zapięć dni . Poszłam się umyć i przygotować do snu . Kiedy wyszłam z łazienki postanowiłam skorzystać z mojego nowego laptopa . Nie wiedziałam tak naprawdę jak go obsłużyć żeby niczego nie zepsuć . Dlatego poszłam do Sylwii , a ona wytłumaczyła mi wszystko , a potem poszłyśmy spać bo miałyśmy przed sobą bardzo długi dzień .
Kiedy rano wstałam Sylwia już krzątała się po kuchni . Weszłam do środka i zobaczyłam jajecznicę na patelni i podśpiewującą Sylwię w fartuszku .
-Dzień dobry . - powiedziałam .
-Dobry , dobry . Jest taka piękna pogoda idealna na przejażdżkę konną po Trydencie nie uważasz ?
-Żartujesz ? - spytałam zdziwiona .Uwielbiałam jeździć konno . Jak mieszkałam w Polsce nasi sąsiedzi mieli dwa konie , a ich córka chodziła razem ze mną do klasy i byłam częstym gościem u nich w stajni . To właśnie oni nauczyli mnie jeździć i dzięki nim pokochałam i zrozumiałam jak wiele dla mnie znaczą te stworzenia .
-Nie żartuję . Wczoraj zwiedziłaś miasto w centrum , a dzisiaj poznasz je od obrzeży . - powiedziała stawiając przede mną talerz z jajecznicą – Więc lepiej zjedz wszystko .
-Tak jest kapitanie . - szybko pochłonęłam swoją porcję i poszłam się przygotować w mojej garderobie jak się okazało Sylwia położyła już strój na konia. Więc nie miałam się co martwić o zły ubiór . Założyłam bryczesy , a na górę miałam przygotowaną bluzkę z napisem „I love Trydent ” . Nie ma to jak poczucie humoru Sylwii . Kiedy byłyśmy już gotowe do naszej przejażdżki zadzwonił telefon Sylwii . Nie rozumiałam o czym mówi bo rozmawiała po włosku .Dała mi jeszcze tylko kluczyki do samochodu , a sama poszła do kuchni . Zapakowałam do samochodu cały nasz sprzęt . Usiadłam na miejscu pasażera i czekałam na Sylwię . Po chwili zjawiła się i powiedziała , że to z pracy i , że będziemy musiały podjechać na chwilę do jej biura . Jak się okazało biuro mieściło się przy hali . No tak przecież pracowała ze sportowcami . Szybko wybiegła z samochodu , a po jakiś dziesięciu minutach wróciła z jakimiś papierami . Rzuciła je na tylne siedzenie i pojechałyśmy do naszego celu , czyli do stajni znajomego Sylwii . Kiedy dotarłyśmy przywitał nas młody Włoch . Oczywiście po włosku dlatego Sylwia musiała mi tłumaczyć . No ale już po krótkiej pogawędce z Alessandro bo tak miał na imię , dostałyśmy konie . Ja dostałam wielkiego , karego wałacha miał pewnie z metr osiemdziesiąt w kłębie , a Sylwia dostała też ogromnego , kasztana . Też wałacha. Sylwia mi powiedziała , że Aleks miał jechać z nami ale coś mu wypadło . Kiedy konie były już osiodłane , a my gotowe do drogi wsiadłyśmy i powoli stępem ruszyłyśmy w przeciwną stronę tej z której przyjechałyśmy . Podczas drogi Sylwia opowiedziała m itrochę historię Trydentu , nauczyła mnie podstawowych słówek po włosku i opowiedziała mi o swojej pracy . Jak się okazało jest ona wiceprezesem najlepszego klubu siatkarskiego na świecie . Już wiem skąd miała tyle pieniędzy . W pewnym momencie na naszej trasie pojawiła się przeszkoda w postaci wielkiego pnia powalonego drzewa . Zeszłyśmy z koni i sprawdziłyśmy czy nie ma nic z drugiej strony . Miałyśmy zamiar przeskoczyć to przeszkodę . W sumie żadnej innej drogi nie było . Nie miałyśmy wyjścia .Pierwsza skoczyła Sylwia . Poszło jej gładko . Odjechała kawałek żebym mogła skoczyć i ja . Robimy najazd galopem . Parzę się prosto przed siebie tak jak mnie uczyli rodzice mojej koleżanki .Jesteśmy już tuż przed przeszkodą . Jestem gotowa , że Karo ,tak się nazywał koń na , którym jechałam , za chwilę się wybiję i przeskoczymy . Jednak on miał inne plany i zatrzymał się gwałtownie przed przeszkodą . Przeleciałam przez jego szyję .Wpadłam na pień . Czuję straszny ból , który rozchodzi się po całym moim ciele . Dodatkowo nie czuję lewego przedramienia .Podjeżdża Sylwia i zeskakuje ze swojego konia . Podchodzi do mnie i coś mówi . Ja jednak nic nie rozumiem . Nie docierają do mnie jej słowa . Po chwili oczy same mi się zamknęły .


10 lat później
Mimo , że minęło dziesięć lat od mojego wypadku ja nadal boję się zbliżyć do konia . Jaki to koń by nie był czy mały czy duży . Wtedy te dziesięć lat temu zapadłam w śpiączkę . Trwałam w niej przez dziesięć dni . Sylwia mało co nie straciła przez zemnie pracy .Teraz jestem dwudziestosześcioletnią studentką prawa na Uniwersytecie Cambridge . Przeprowadziłam się do Londynu po tym jak skończyłam dwadzieścia lat . Czy żałuję ? Absolutnie . Poznałam tutaj ludzi dzięki , którym odzyskałam nadzieję . Mimo , że nie mam niedowład w lewym przedramieniu mogę normalnie żyć . Moja kość była tak bardzo mocno skruszona , że nie dało się jej powrócić do poprzedniego stanu . Dlatego wstawiono mi mnóstwo metalowych blaszek . Nie mogę wykonywać ruchu tą ręką w praktycznie każdym kierunku . Jedyne co mogę to przód tył . Co też jest ograniczone . Ale to i tak lepsze niż gdybym miała niemieć tej ręki bo amputacja też była brana pod uwagę . Na szczęście Sylwia i jej chłodna głowa nie pozwoliła na to .Operację i długą rehabilitację miałam jeszcze we Włoszech .Międzyczasie miałam indywidualny tok nauczania . Dlatego mogłam zdawać maturę razem z moimi rówieśnikami . A co u Sylwii ? No cóż wyszła za jednego z siatkarzy . W sumie chyba się jej nie dziwię .Jak ja bym pracowała z tyloma przystojniakami to pewnie bym sobie którego zarezerwowała . Teraz jest już w dziewiątym miesiącu ciąży i mają im się urodzić trojaczki . Jak będzie chociaż jedna dziewczynka to ma się nazywać Maja . To tak na cześć jej cioci . Za to ja w Londynie poznałam mojego narzeczonego . Był o dwa lata starszy i był polakiem żeby było śmieszniej . Zakłada kancelarię prawniczą , w której ja miałam pracować jak już skończę studia . Wszystko tak pięknie wyglądało . Jeszcze żeby wszyscy byli bardziej szczęśliwsi za dziewięć miesięcy mieliśmy zostać rodzicami . Paweł jeszcze o tym nie wie ale mam zamiar mu powiedzieć dzisiaj jak tylko wróci z pracy , a jeżeli będzie tak punktualny jak zawsze to powinien przekroczyć próg naszego mieszkania za jakieś pięć minut . Ja przez te pięć minut próbowałam wymyślić jakiś tekst żeby jakoś ładnie przekazać mu tą informację . Po pięciu minutach usłyszałam klucze przekręcane w drzwiach .
-Cześć Kochanie .- krzyknął ja nic nie odpowiedziałam . Siedziałam sobie na kanapie w starym dresie i ze stresu nie mogłam z siebie wydobyć żadnego dźwięku . W końcu mi się udało .
-Cześć . -przyszedł do salonu i usiadł obok mnie na kanapie całując w policzek .
-Co tam porabiałaś przez cały dzionek ? - zapytał . Miał wyśmienity humor , a jak mu go popsuję .
-Uczyłam się . -powiedziałam patrząc się przed siebie .
-Ej co ty taka markotna dzisiaj ? - zapytał .
-Ja ? Nie skądże. Skąd Ci taki pomysł przyszedł do głowy ? - spojrzałam się na niego i zobaczyłam jego piękny uśmiech . Od razu dodało mi to otuchy i stwierdziłam , że powiem mu prosto z mostu . Przecież mnie nie zabije .
-No nie wiem jakoś tak pomyślałem . - wzruszył ramionami i jeszcze szerzej się uśmiechnął .
-Paweł muszę Ci coś powiedzieć . - zaczęłam . Na mojej twarzy nie było takiego uśmiechu jak na jego . Zresztą po moich słowach jego twarz też spoważniała .
-Tylko proszę Cię nie mów mi , że mnie już nie kochasz . - powiedział przerażony ,a ja wybuchnęłam śmiechem .
-No co ty głuptasie. Kocham Cię najmocniej na świecie , ale niestety za dziewięć miesięcy będę musiała podzielić tą miłość na Ciebie i taką jedną mała istotkę .
-O Boże Majka .Naprawdę będę ojcem ? - zapytał zszokowany -O Boże jak ja Cię kocham .
Po tych słowach pocałował mnie namiętnie .
-Też Cię kocham .- powiedziałam i położyłam ręce na swoim brzuchu .
-To co jak to uczcimy ? - zapytał .
-No nie wiem może soczkiem ? - powiedziałam i zaczęłam się śmiać .
-Oczywiście . Już podaję . - powiedział i pobiegł do kuchni -Kochanie gdzie mamy sok?
-Na górnej półce w spiżarni . - odkrzyknęłam .
-Znalazłem .
-Gratuluję .
Już po chwili delektowaliśmy się sokiem pomarańczowym i piliśmy toasty ja za to żeby to była dziewczynka bo zawsze o niej marzyłam , a Paweł  żeby był to chłopak . No chyba każdy facet tak ma . Już się prawie pokłóciliśmy czy to będzie chłopiec czy dziewczynka aż udało nam się dojść do kompromisu . Ustaliliśmy , że najlepiej będzie jak będą bliźniaki . Chłopiec i dziewczynka . Kiedy skończył nam się sok poszliśmy się położyć spać z racji , że ja jutro miałam bronić mojej pracy magisterskiej , a Paweł miał podpisywać jakieś ważne umowy . Następnego dnia rano było tak jak każdego innego dnia . Paweł zrobił śniadanie , a ja w tym czasie przyszykowałam się odpowiednio na obronę . Kiedy skończyliśmy nasz codzienny poranny rytuał Paweł podrzucił mnie na uniwerek , a sam pojechał załatwiać swoje sprawy . Dzień minął spokojnie .Udało mi się obronić moją pracę i teraz już mogłam mówić ,że jestem prawnikiem . Nie ma co byłam z siebie dumna , a pomyśleć, że ponad dziesięć lat temu nie marzyłam nawet o tym , że zostanę prawnikiem , że skończę studia na tak prestiżowej uczelni . Ja marzyłam żeby udało mi się zdać do następnej klasy. Od razu jak tylko dowiedziałam się , że udało mi się obronić zadzwoniłam do Pawła , który obiecał mi , że zabierze mnie wieczorem do jakiejś restauracji .


Dwa miesiące później
Jak nie zemdleję ze stresu to będzie dobrze . Siedząc w limuzynie , która wiozła mnie i mojego przyszłego męża do kościoła próbowałam uspokoić. Paweł trzymał moją rękę żeby się tak nie trzęsła .
-Kochanie spokojnie. - powiedział chyba po raz setny .
-Jak mam być spokojna ? - zapytałam nerwowo stukając palcami w kolano .
-No normalnie .Bierz przykład ze mnie . Ja jestem stu procentowo , a nawet dwustu procentowo pewny , że mi nie uciekniesz sprzed tego ołtarza bo mnie kochasz , a ja kocham Ciebie . - powiedział i delikatnie pocałował mnie w usta .
-Dobra . Spróbuję się uspokoić . - powiedziałam i wzięłam parę głębokich wdechów .
W końcu dotarliśmy pod kościół . Kiedy wysiadłam Sylwia , która była moją świadkową poprawiła moją długą , śnieżno białą suknię orazwelon .
-Gotowa ? - zapytał Paweł podając mi swoje ramię .
-Jak jeszcze nigdy. - szepnęłam i ruszyliśmy do środka budynku .


Siedem miesięcy później
Obudziły mnie promienie wpadającego słońca przez okno .
-Dzień dobry kochanie . - powiedział szeptem Paweł delikatnie całując mnie w policzek . Byłam nareszcie taka szczęśliwa .  Z mojej prawej strony leżał kochający i dobry mąż , a pomiędzy nami ta mała istotka , która wniosła w nasze życie jeszcze więcej szczęścia . Nagle mała Wiktoria zaczęła płakać . Błyskawicznie usiadłam i wzięłam na ręce . Po chwili zasnęła ponownie . To takie dziwne , że ta mała istotka jeszcze niedawno mogła nie ujrzeć światła dziennego . Tylko dlatego , że moja ciąża była zagrożona . Nie mogłam sobie tego wybaczyć , a to tylko przez to ,że za bardzo się zestresowałam przy własnym ślubie . Dzień po weselu wylądowałam u lekarza i wtedy się dowiedziałam , że ciąża jest zagrożona . Do porodu nie mogłam się w ogóle stresować ,przemęczać i wykonywać żadnych innych czynności , które mogłyby zaszkodzić Wiktorii . Kiedy mogłam już ją wziąć na ręce łzy płynęły mi strumieniami . Co fajniejsze Pawłowi też więc na szczęście nie byłam sama , a nazwaliśmy ją Wiktoria bo była moim , naszym zwycięstwem . Niestety wykryto u mnie podejrzenie o występowanie raka piersi . Jutro miałam iść na odbiór badań .Niestety nie mogłam karmić Wiktorii piersią z tego powodu . Paweł miał jutro otwarcie swojej kancelarii więc nie mógł mi towarzyszyć przy odbiorze tych badań ani małą też nie mógł się zająć więc musiałam wziąć ją ze sobą . Dzień minął nam spokojnie . Paweł pojechał podpinać wszystko na ostatni guzik , aja zostałam z Wiką w domu . Wreszcie mogłam cokolwiek zrobić .Padło na ugotowanie obiadu . Wiktoria spała , a gotowałam sobie spokojnie lasagne . Nie ma co było to nasze ulubione danie . Moje i Pawła . To je zjedliśmy kiedy zaprosił mnie pierwszy raz na obiad. Było to kiedy ja byłam na pierwszym roku studiów , a on był już na trzecim . Kompletnie nikogo nie znałam . Byłam można nawet powiedzieć zagubiona . Dzięki Pawłowi odnalazłam się w towarzystwie i całej tej otoczce związanej ze studiami . Był taką moją podporą . Jest nią do dzisiaj .
Następnego dnia wszystko toczyło się normalnym trybem . Paweł z samego rana pojechał do swojej kancelarii żeby sprawdzić czy wszystko jest gotowe , a ja wstałam dużo później po nim co prawda miała parę pobudek w nocy fundowanych przez Wikę no ale cóż jutro Paweł do niej wstaje . Do lekarza umówiona byłam na jedenastą . Co oznaczało , że mamy jeszcze trzy godziny do wyjścia, a że gabinet mojego lekarza i nasze mieszkanie dzielił tylko park to mogłam przy okazji się przejść . Postanowiła zrobić coś pożytecznego przez te trzy no dobra dwie i pół godziny . Stanęło na posprzątaniu w szafie . Wywaliłam wszystkie ubrania na środek pokoju i zaczęłam wielki przegląd . Posegregowałam je na początku dzieląc na moje normalne , moje ciążowe , Pawła i Wiktorii .Pozbyłam się niektórych moich starych ciuchów , w które i tak bym nie weszłabym po porodzie jak i niektórych ciążowych . Jednak niektóre zostawiłam . Może jak zdecydujemy się na drugie dziecko to się przydadzą . Kiedy szafa była posprzątana ubrałam Wiki do wyjścia , umieściłam w nosidełku , sama się trochę przebrałam i wyszłyśmy . Wolnym spacerkiem doszłyśmy do przychodni idealnie na czas . Pani w recepcji trochę pozachwycała się nad Wiktorią i po chwili pan doktor poprosił mnie do gabinetu .
-Niestety nie mam dla pani dobrych wiadomości . - powiedział kiedy już usiadłam naprzeciwko niego .
-Ale panie doktorze jak to ? - zapytałam , a łzy zaczęły mi same napływać do oczu .
-Z badań wynika , że ma pani najgorszego raka piersi jakiego można mieć i żeby było jeszcze gorzej choroba postępuje bardzo szybko .Teraz kiedy pani organizm jest jeszcze osłabiony po porodzie ma ona jeszcze większe pole do popisu . Niestety będzie musiała się pani poddać szpitalnemu leczeniu albo pozostanie pani niecały , z tą szybkością postępowania choroby , miesiąc życia. - powiedział ,a wtedy łzy już same mi poleciały . Nie panowałam nad nimi .Jeszcze rano byłam tak szczęśliwa z tego , że mam takie wspaniałe życie , a teraz się dowiaduję , że za miesiąc mogę już go niemieć .
-Nie wierzę . - udało mi się wyszeptać .
-Przykro mi . - powiedział doktor -Ale jeżeli zgodzi się pani na leczenie szpitalne istnieje prawdopodobieństwo , że pani przeżyje.
-Już lepiej . - powiedziała .
-To jak decyduje się pani na leczenie ? - zapytał .
-Muszę porozmawiać z mężem . - powiedziałam wstając z zajmowanego przeze mnie miejsca , wzięłam do ręki nosidełko ze śpiącą Wiktorią i wyszłam . Swoje kroki skierowałam od razu domieszkania . Kiedy znalazłam się w salonie wyjęłam Wiktorię z  nosidełka , rozebrałam ją z części ubrań i usiadłam na kanapie trzymając ją na rękach . Paweł wrócił do domu koło piętnastej, a my nadal siedziałyśmy w tej samej pozycji . Miałyśmy tylko przerwę na zmianę pieluchy i karmienie .
-A wy co tak siedzicie ? - zapytał siadając koło nas i biorąc Wiktorię na ręce , a ja wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju .
-Paweł jak nie poddam się leczeniu to za miesiąc może mnie nie być na tym świecie . - wyrzuciłam to z siebie jednym tchem nie patrząc mu się w twarz .
-Słucham ? - zapytał z wielkim zdziwieniem .
-Byłam dzisiaj u lekarza i powiedział mi , że mam raka piersi ,który bardzo szybko postępuje , i że bez leczenia nie przeżyję dłużej niż miesiąc . - tym razem już spojrzałam na jego twarz .Wyrażała chyba wszystkie rodzaje smutku jakie istniały na tym padole łez .
-Majka powiedz , że żartujesz .
-Chciałabym . - powiedziałam i wtedy zaczęło mi się robić ciemno przed oczyma .
Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam biały sufit . Podniosłam głowę i zobaczyłam , że jestem w sali szpitalnej . Obok mojego łóżka siedział Paweł trzymając na rękach Wiktorię . Był blady i miał worki pod oczyma pewnie z niewyspania .
-Paweł . - wyszeptałam .
-Już Kochanie wzywam lekarza . - powiedział i wstał . Po chwili pojawił się ponownie z lekarzem i pielęgniarką
-Panie doktorze czy ja umrę ? - zapytałam ledwo słyszalnym szeptem.
-Niestety . Jest pani już po operacji , która i tak wiele nie pomogła . Może co najwyżej będzie pani żyłam dwa tygodnie dłużej . - powiedział ze spuszczoną głową ale głos mu się trochę łamał . Paweł próbował być silny ale widziałam jak łzy napływają do jego oczu . Doktor razem z pielęgniarką opuścili salę , a on usiadł przy moim łóżku i położył obok mnie Wiktorię .
-Kocham Cię . - wyszeptałam -I chcę żebyś ułożył sobie życie na nowo . Nie chcę żebyś tak bardzo cierpiał z mojego powodu .Najwidoczniej tak musiało być . Nikt tego nie zmieni . Choćbym nie wiem jak bardzo walczyli z przeznaczeniem i tak nie wygramy . Nie da się go oszukać ani przechytrzyć . Życie i tak napisze swój własny scenariusz . -przyłożyłam swoją głowę do malutkiej główki Wiktorii -Kocham Cię moje maleństwo . - wyszeptałam i zamknęłam oczy . Nigdy więcej ich nie otworzyłam .
-Kocham Cię . - wyszeptał Paweł .


Po trzech dniach
Biała trumna została wpuszczona do grobu , a w trumnie młoda kobieta . Dookoła tłum żałobników głównie młodych ludzi .Jednak najbliżej stoi młody mężczyzna z wózkiem . Mimo , że ma pewnie jakieś dwadzieścia parę lat nie wygląda na tyle . Wyglądana co najmniej dziesięć więcej . Kiedy obrzęd pochówku się kończy ludzie zaczynają się rozchodzić . Prawie każdy podchodzi do mężczyzny i w pocieszającym geście klepie go po plecach .Nagle dziewczynka z wózka zaczyna płakać . Bierze ją na ręce , a mała błyskawicznie się przestaje płakać .


Dwa tygodnie później
Od jej pogrzebu minął zaledwie tydzień . Przychodzę z Wiktorią codziennie na cmentarz . Nadal nie mogę uwierzyć , że jej z nami już nie ma . To jest takie niesprawiedliwe . Ona zasługiwała na cudowne życie . Na szczęście zostawiła po sobie najcenniejszą pamiątkę . Wiktorię . To dla niej musiałem być teraz dzielny .Mimo , że Majka chciała abym ułożył sobie od nowa życie ja i tak wiedziałem , że mi się to nie uda . Ona była , jest i będzie moją jedyną miłością . To dla niej chciałem jak najlepiej wychować naszą córkę . Tuż przed śmiercią powiedziała mi , że życie piszę i tak swój własny scenariusz . Ale jednak to my jesteśmy reżyserami i to my możemy wprowadzać zmiany w tym scenariuszu .