Marta po prawie dwutygodniowym pobycie w szpitalu została wypuszczona z Olą do domu . Z racji , że Kuba gra przecież w Latinie to poleciała właśnie tam . Spryciarze uciekli od tych wszystkich cioć i wujków . Zbliża się Boże Narodzenie , które tak bardzo uwielbiam . Już ustaliliśmy , że rodzice Bartka i Kuba zawitają do Częstochowy do moich rodziców . Moja mama stwierdziła , że się mną wyręczy i z racji , że siedzi teraz u taty w Emiratach to na mnie spadł cały obowiązek zrobienia zakupów świątecznych . Bartek teraz nie ma odpuszczania . Jednak udało mi się wyciągnąć go na zakupy tak tylko żeby mi pomagał nosić te wszystkie siatki . Strasznie narzekał ale jakoś się udało . Po zakupach wróciliśmy do domu i obydwoje padliśmy zmęczeni na kanapie . Nasze błogie lenistwo nie trwało długo bo rozległ się dźwięk dzwonka .
- Bartuś proszę Cię idź otworzyć .
- No dobra . - wstał niechętnie i otworzył drzwi . Usłyszałam głos Winiarskiego .
- Siemano . - wpadł do salonu Oli i od razu usiadł obok mnie .
- Cześć łobuzie . - poczochrałam mu włosy .
- Nie jestem łobuzem . - pokazał mi język , a ja jemu .
- Cześć ciężarna . - wszedł Michał i pocałował mnie na w policzek , a ja dźgnęłam go w żebra .
- Ile razy można powtarzać żebyś tak na mnie nie mówił ? - zapytałam , a ten usiadł z mojej drugiej strony - A tak w ogóle to po co przyszliście ?
- Bartek zapewne zapomniał ale my doskonale pamiętamy , że dzisiaj sobota więc pora na mecz . - zatarł dłonie .
- Znowu ? - zapytałam - Bartek ile razy można zapomnieć , że co sobotę się spotykacie ?
- Oj kiedyś zapamiętam . - zaczął się bronić .
- Kiedyś to ty zapomnisz gdzie masz głowę . - wstałam i zaniosłam zakupy do naszej sypialni . Jak już wróciłam chłopcom zaczynał się mecz . Poszłam do kuchni i zjadłam sobie kanapkę . Potem dosiadłam się do nich . Nie rozumiem tego rytuału oglądania meczy co sobotę i chyba nigdy nie zrozumiem . Jak już się skończył to panowie poszli do swojego mieszkania , a my poszliśmy spać zmęczeni całym dniem . Rano jak to każdego poranka Bartek robił śniadanie , a potem biegł na trening . Ja zostałam w domu zresztą jak zwykle tylko , że tym razem miałam co robić . Zabrałam się za pakowanie prezentów . Głównie były to jakieś drobiazgi . Kiedy zrobiła się dwunasta do domu wrócił Bartek . Padł zmęczony na kanapę , a ja przerwałam moją poprzednią czynność i poszłam robić obiadek . Po jego zjedzeniu go wróciłam do mojej poprzedniej czynności .
- Ej Wiki , a może pojedziesz ze mną na trening ? Nie będziesz przecież tak cały czas siedziała w domu .
- No dobra , a myślisz , że trener nie będzie miał nic przeciw ?
- No co ty on Cię uwielbia .
- Niech Ci będzie . - westchnęłam i poszłam się przebrać . Założyłam leginsy , czarną bokserkę , a na nią bluzę . Włosy związałam w koczka . Założyłam moje ukochane emu , kurtkę i byłam gotowa do wyjścia . Bartek zabrał swoją torbę treningową i wyszliśmy . Jak chłopcy wychodzili na popołudniowy trening to Misiek albo prosił mnie abym odebrała Olika ze szkoły albo przyprowadzał go do mnie i siedzieliśmy sobie razem podczas nieobecności Miśka i Bartka . Tym razem miałam z nim zostać dlatego zatrzymaliśmy się na piętrze niżej i poszliśmy oznajmić Miśkowi , że musi go zabrać ze sobą . Zadzwoniliśmy dzwonkiem , a akurat zadzwonił telefon Bartka .
- Cześć Misiek . - otworzył drzwi z jednym butem na nodze i z krzywo założoną czapką .
- Cześć Wika właśnie miałem Ci odprowadzić Oliwiera ale widzę , że się gdzieś wybierasz .
- Tak z wami na trening więc on może iść z nami . - wyszczerzyłam się .
- No dobra Oli ubieraj się jedziesz ze mną na trening . - krzyknął w głąb mieszkania , a po chwili Młody zmaterializował się i zaczął się ubierać . Poczekaliśmy z Bartkiem chwilę i kiedy chłopcy byli już ubrani i gotowi do wyjścia . Poszliśmy sobie spacerkiem . Z racji , że na dworze był straszny mróz był to strasznie głupi pomysł . Kiedy doszliśmy na halę przez dobra piętnaście minut siedzenia już na trybunach musiałam rozmarzać . Chłopcy mieli wielki zaciesz ze mnie i mojego brzucha , a ja tylko patrzyłam się na nich jak na jakiś idiotów i kiwałam głową . Na koniec treningu kiedy oni już się zbierali do szatni zeszłam z Olim na parkiet i poodbijałam piłkę . Jak się ma męża siatkarza to trzeba umieć takie rzeczy z resztą jak się ma ojca siatkarza to też tak trzeba umieć . Dlatego trener dołączył do reszty tych bałwanów i zaczął się z nimi śmiać , że my możemy już robić za rezerwy Skry . Tym sposobem zostaliśmy przyjęci do zespołu . Kiedy chłopcy poszli do szatni my z Olim wyszliśmy przed budynek i Olek zaczął się ślizgać na lodzie . Nagle tak się poślizgnął , że wylądował na tyłku i jak to dziecko w jego wieku od razu w płacz . Od razu do niego podbiegłam i pomogłam wstać . Wtulił się w moją nogę i rozryczał się na dobre . Wtedy też podbiegł do nas Winiarski i od razu wziął go na ręce .
- Oj Olik co ty zrobiłeś ? - zapytał przytulając go do siebie .
- Poślizgnął się tak niefortunnie , że wylądował na tyłku . - powiedziałam za niego bo on pewnie nie byłby w stanie nic z siebie wydusić . Po chwili pojawił się obok nas też Bartek .
- Co się stało ?
- Poślizgnął się tak , że wylądował na tyłku . - wytłumaczyłam mu i podparłam się na jego ramieniu . - To co idziemy ? - dodałam po chwili .
- Jasne . - odpowiedzieli obydwoje , a Michał cały czas próbował uspokoić płaczącego Oliwiera . Droga powrotna zajęła nam zdecydowanie mniej czasu . Zaprosiliśmy Miśka z Olikem na kolacje . Michał chętnie się zgodził bo nie chciało mu się robić kolacji . Weszliśmy do naszego mieszkania i Bartek zajął się zbieraniem wszystkich porozrzucanych rzeczy , a ja poszłam przygotować coś do jedzenia . Postanowiłam zrobić zapiekankę . Kiedy zapiekanka już prawie dochodziła do siebie przyszedł Michał z synem . Bartek nakrył do stołu i usiedliśmy do posiłku . Porozmawialiśmy sobie o przedszkolu Oliwiera i o tym jak to się żyje Michałowi bez kobiety . Wieczorem kiedy już leżeliśmy w łóżku wpadłam na genialny pomysł .
- Bartuś , a może jak już mamy ten domek na tej Majorce to byśmy tam pojechali na święta ? - zapytałam .
- Chce Ci się ? - zapytał .
- A dlaczego ma mi się nie chcieć ? W końcu po coś nam ten domek tam jest ? W końcu trzeba będzie tam kiedyś pojechać , a nie tylko raz do roku na wakacje trwające jeden tydzień .
- Ale Wiki doskonale wiesz , że mam wolne tylko dwa dni . Jest mi to totalnie nie na rękę jechać w tą i z powrotem .
- Tak doskonale wiem . Dlatego jak ty będziesz trenował to ja tam pojadę żeby nie stał taki pustostan . - powiedziałam po czym zamknęłam oczy i odpłynęłam w krainę Morfeusza . Kurek tylko westchnął . Najwidoczniej nie chciał się ze mną kłócić . Następnego dnia rano kiedy on wstawał na trening ja udałam , że jeszcze śpię mimo , że jego całus w mój policzek jak zawsze mnie obudził . Kiedy już usłyszałam , że przekręca klucze wyszłam z łóżka i zrobiłam sobie śniadanie , a potem je zjadłam . Ubrałam się w dresik , a potem wyszłam z mieszkania z nadzieją , że Ania jest u siebie . Znaczy u Marcina . Zadzwoniłam do drzwi naprzeciwko i poczekałam chwilę . Czyli jednak jej nie ma . Wróciłam do naszego mieszkania i postanowiłam zrobić muffiny czekoladowe , które ostatnio mogłabym jeść garściami . Tak więc siedząc na blacie i czekając aż się upieką Bartek wrócił z treningu .
- Cześć Wiki . - powiedział i pocałował mnie w nos jak już pojawił się w kuchni , odłożył zakupy na szafkę i oświadczył - Zakupy zrobiłem .
- Zauważyłam . - zaśmiałam się , a potem zeskoczyłam z blatu , a w sumie to się zsunęłam bo z moim brzuszkiem to trochę niebezpieczne skakać i zaczęłam rozpakowywać to co kupił Bartek .
- Żono moja . - zaczął Bartek .
- Słucham mężu ? - mówił do mnie żono tylko jak coś mu się nie podobało bądź coś chciał mi oświadczyć tak więc już się bałam na samo słowo żona .
- Chciałem się Ciebie zapytać dlaczego już wzięłaś się za rozpakowywanie tych zakupów mi Bóg też dał dwie rączki .
- Czuję . - znowu się zaśmiałam kiedy poczułam jego ręce na brzuchu .
- No dobra to oddawaj te zakupy . - odsunął mnie i zabrał się za rozpakowywanie ich do końca , a ja wróciłam na moje poprzednie miejsce i przyglądałam mu się .
- Ej Mała , a tak w ogóle to z jakiej okazji robisz muffiny ? - zapytał .
- A czy musi być jakaś okazja żebym robiła muffiny ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie , a on pokręcił głową robiąc przy tym tak słodką minkę - Nie myśl , że się z tobą podzielę . - pokazałam mu język , a on do mnie podszedł i pocałował i czoło przytulając mnie .
- Przerzucił bym Cię teraz sobie przez ramię i wystawił za okno ale zważywszy na to , że masz tam w środku mojego pierworodnego to tego nie zrobię . - powiedział odsuwając się ode mnie , a potem oparł swoje dłonie po obydwóch moich stronach i pochylił się tak , że jego twarz była na wysokości mojego brzucha .
- Cześć robaku . Tutaj tata . - pomachał mu lub jej , a ja się roześmiałam - Rośnij szybciej bo już się nie mogę doczekać jak wezmę Cię na ręce . - chwyciłam jego twarz w dłonie i podniosłam do góry po czym czule wpiłam się w jego usta . Tak pewnie byśmy się całowali i całowali i pewnie skończyło by się wylądowaniem w łóżku bądź na kanapie ale przeszkodził nam piekarnik , który zaczął nas informować , że muffiny gotowe . Odsunęłam Bartka , a potem znowu ześlizgnęłam się z blatu i podeszłam do piekarnika . Wyjęłam ciepłe , piękne i cudownie pachnące muffiny z piekarnika i poczekałam chwilę aż ostygną tak żeby dało się je zjeść . W między czasie powróciliśmy do naszej poprzedniej czynności . Jednak znowu nam ktoś przerwał . Tym razem był to dźwięk dzwonka do drzwi . Poszłam otworzyć . Otwieram patrzę , a tam Oliwier ze szklanką .
- Boże Oli co ty tutaj robisz ? - zapytałam przerażona .
- Tak więc tata kazał przekazać , że chciał się ze mną założyć o to jak zareagujesz jak mnie zobaczysz przy drzwiach . No i dobrze , że się nie założyliśmy bo bym przegrał ten jeden kawałek pizzy . Ale chyba w ogóle nie zjemy tej pizzy bo niestety nie mamy czegoś takiego jak mąka w domu więc ja przychodzę żeby się zapytać czy nie pożyczylibyście nam trochę swojej mąki . Kiedyś wam oddamy . - wygłosił swój monolog Olik , a ja wpuściłam go do środka .
- Jasne , że wam pożyczymy . A teraz mi powiedz kto wpadł na genialny pomysł przysłania Cię samego .
- No więc tata rozważał trzy opcje albo puści mnie do sklepu albo puści mnie do was albo zostawi mnie samego w domu . Tak więc pierwszą i trzecią opcję od razu odrzucił więc została mu tylko druga . - wyszczerzył się , a ja podałam mu kilogram mąki .
- To przekaż tatusiowi , że istnieje jeszcze czwarta opcja . Mógł przyjść z tobą lub pójść do sklepu też z tobą . No to zrobiły nam się jeszcze dwie opcje . Więc je przekaż .
- Dobra Wika . To lecę . Dzięki za mąkę . - wybiegł z naszego mieszkania , a ja zamknęłam za nim drzwi .
- Oj ten Misiek zawsze będzie taki roztargniony . - powiedziałam i położyłam się na kanapie kładąc głowę na kolanach siedzącego na niej Bartka .
Znowu o niczym .
Czekam do 15400 i 7 komentarzy :)
Jeżeli chcesz być informowany o nowych rozdziałach pisz na : 7589078 ( to moje GG ;d ) lub zostaw swój numer GG w komentarzu .
Nie informuję w żaden inny sposób tylko przez GG !
POZDRAWIAM I PROSZĘ O KOMENTARZE !!!
Dlaczego o niczym?? Fajnie jest. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie!
Haha fajniee jest ;)) Dawaj szybko następny i nie kłam, że o niczym ;)
OdpowiedzUsuńwww.siatkarskie-mleko.blogspot.com - > zapraszam ;)
Ta mąka mnie rozwaliła xD Bardzo fajny rozdział :) Oby więcej takich ;)
OdpowiedzUsuńheheh;)) Oli mnie rozwalił;)) słodziak;)
OdpowiedzUsuńno właśnie bardzo fajny, więcej takich ;)
OdpowiedzUsuńAj, ten Olik :D. Uwielbiam go ! :)
OdpowiedzUsuńOli to mój ziomek :) bardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńkasia95 z http://dzis-kiedy-jestesmy-razem.blog.onet.pl i http://przyjazn-jest-wazna-ale-milosc-tez.blog.onet.pl :D
Genialne <333
OdpowiedzUsuńhttp://w-poszukiwaniu-serca.blogspot.com/ Polecam blog o Piotrku.
słodko, słodko się u nich robi. Na prawdę :D Chcę takiego Kurka w domu, stanowczo :D Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńLubie taka sielankę:) ja to wieczna romantyczka tylko ze życie po dupie daje;/
OdpowiedzUsuńAle uwielbiam ten blog i czytam go już któryś raz:)
Pozostałe blogi tez prawie wszystkie przeczytałam;] Dziewczyno skąd tyle pomysłów ci się w głowie rodzi?:) haha oby tak dalej:)